poniedziałek, 13 stycznia 2014

Kurs 忍び cz. I



Sztuka skutecznej samoobrony jest w dzisiejszych czasach umiejętnością niezwykle przydatną. Nie chodzi tu oczywiście o przywdzianie maski i zwalczanie przestępczości w charakterze zamaskowanego mściciela w rodzaju komiksowego Batmana (jako argument przeciwko takim praktykom posłużę się cytatem jego arcywroga, Jokera: If you're good at something, never do it for free.). Jeśli potrafimy skutecznie bronić się przed niebezpieczeństwami (nie ograniczających się wyłącznie do bandy żądnej gotówki zbirów, bo przecież agresywny pies, samochód w niekontrolowanym ruchu, śliska podłoga czy spadająca gałąź również potrafią nas zranić), zyskujemy pewność siebie oraz spokój ducha. Pełną swobodę działania. A przed wszystkim kontrolę nad swoim ciałem.

Instruktorzy sztuk, sportów lub form walki[1] prześcigają się w reklamowaniu swoich rodzimych stylów, starając się pozyskać nowych uczniów (czyt. klientów). Z mojego doświadczenia wiem, że istnieją takie, które nadają się wyłącznie do walk pokazowych w ściśle kontrolowanych warunkach (markowany atak w ściśle określonym momencie). Są też takie pozwalające na skuteczną samoobronę w sytuacjach potencjalnych niebezpiecznych niezależnie od warunków fizycznych broniącego się. Znane też są style wymagające odpowiedniej wagi, muskulatury, giętkości, zwinności czy wytrzymałości. Osobiście za najdoskonalszą (z poznanych do tej pory) sztukę walki uważam [wym. „kyokushin”, gdzie (wym. „kyoku”) oznacza „ekstremum”, a (wym. „shin”) „prawdę”].

Jednak nawet najdoskonalsza sztuka walki nie obroni nas przed jednym – bezwzględnością. Podobnie było przed wiekami w Japonii. Jeśli drogę uzbrojonemu, odzianemu w pełną zbroję (na potrzeby przykładu koloru czerwonego), a na dodatek jadącemu konno samurajowi zastępował brudny wieśniak z drewnianym kijem, dzielny wojownik uśmiechnąłby się tylko pod nosem, spiął konia i zaszarżował na bezczelnego (najwyraźniej też szalonego) biedaka. Wynik takiego starcia jest przesądzony prawda? Biedny rolnik ginie pod kopytami rozpędzonego rumaka (samuraj zdobywa za to zabawną historyjkę do opowiadania w czasie pobytu w )…

Nie jest to jednakowoż takie oczywiste. Wieśniak może być wyszkolonym (wym. „ninja”) przebranym dla niepoznaki za prostego kmiotka. Od kilku tygodni pracował w pobliskiej wiosce przy zbiorach ryżu, wiedząc, gdzie dokładnie mieszka właściciel czerwonej zbroi oraz drogi wiodącej do dworu jego pana feudalnego (spiskującego przeciwko aktualnemu szogunowi). Jego towarzysze przechwytywali, analizowali korespondencję pomiędzy nimi, przekazując egzekutorowi prawdopodobny czas przejazdu celu. 

Czy zabójstwa można było dokonać w domu? Oczywiście (byłoby to nawet pod wieloma względami łatwiejsze). Zwłoki odnaleziono by jednak zbyt prędko. Na dodatek drogi były w tamtych czasach bardzo niebezpieczne (opanowane przez bandy bandytów). Gdy ktoś zaginął w drodze, jego los, motywy pozostawały niejasne. Nam chodzi nie tylko o zlikwidowanie zdrajcy, ale również o zasianie strachu wśród jego zwierzchników (jeśli lennik się nie pojawi, może to świadczyć, np. o zmianie aspiracji politycznych). Umiejętnie stosowany chaos jest potężną bronią.

Wróćmy do naszej historii. Szarżujący użytkownik czerwonego pancerza dostrzega, że wieśniak przykłada kij do ust. Chwilę później zatruta strzałka wystrzelona z bambusowej dmuchawki trafia go w twarz, a przeciwnik zwinnie uskakuje przed nacierającym koniem. Inny scenariusz. Pozornie bezbronny rolnik przekręca segmenty kija, ujawniając ukryty łańcuch z doczepioną ciężką żelazną kulą. Chwilę później przy pomocy 鎖鎌 (wym. „kusarigama”, sierp z dołączonym łańcuchem zakończonym solidnym obciążnikiem) lub (wym. „chigiriki”, japońskiej odmiany cepa bojowego) obala zadufanego w sobie wojownika. Pozbawienie życia ogłuszonego oraz zdezorientowanego, znajdującego się już nie na koniu, a na ziemi, nie stanowi problemu. Przykłady można mnożyć. Chociaż koniec zawsze pozostaje taki sam: ninja po ukryciu ciała celu zabiera konia, zbroję, broń (dodatkowy zysk), po czym wraca spokojnie do swojego klanu, oczekując na kolejne zlecenie.

Co zgubiło samuraja? Buta? Nieostrożność? Zbytnia pewność siebie? Nieświadomość? Zdecydowanie wszystkie te czynniki w jakiś sposób doprowadził do jego zgonu. Ninja (podobnie jak ludzie z przestępczego półświatka w różnych częściach globu) przyswoili sobie prostą zasadę rządzącą walką (zarówno starciem jeden na jednego, jak i wielką walną bitwą): 一拳必 (wym. „Ikken hissatsu”, co dosłownie oznacza „zabić jednym uderzeniem”). W walce liczy się oczywiście doświadczenie (jednak niekoniecznie suchy trening na manekinie bądź worku treningowym), odpowiednie nastawienie (czujność) oraz bezwzględność (przegrana w walce oznacza śmierć).

Jeśli chcemy przybliżyć się w swoim kunszcie do wojowników ninja, musimy odnaleźć podobieństwa w stylu działania czy sposobie myślenia. Wystrzegajmy się nieistotnych dla naszych celów różnic odciągających jedynie naszą uwagę od wytyczonej ścieżki. (wym. „shinobi”) zazdrośnie strzegli swoich sekretów i po dziś dzień niezwykle trudno poznać niektóre z najbardziej skutecznych technik uśmiercania (np. przepisy na niewykrywalne trucizny, skomplikowane formy walki lub egzotyczne odmiany broni). W naszym treningu skupimy się wyłącznie na potwierdzonych przekazach albo samych ninja (dokumenty znalezione w domach klanów), albo ich wrogów.

Co przesądziło o skuteczności strategii, taktyki (wym. „Sun Wu”, autora 孙子兵)? Specyficzny oraz oryginalny sposób myślenia. W swoich pracach skupiał się on nie na odnajdywaniu różnic pomiędzy swoimi siłami a wojskiem wroga, ale na podobieństwach (wyznawał zasadę, że ludzie więcej łączy, niż dzieli). Podobnie działali ninja. I podobnie, jak oni, my też musimy nauczyć się skupiać na wyszukiwaniu nie różnic (do czego jesteśmy przyzwyczajeni), ale właśnie podobieństw. Nie jest to oczywiście nic nowatorskiego czy odkrywczego. Pamiętajmy, iż ludzie częściej dają się nabrać na praktykowane od wieków oklepane sztuczki (wymagające mniejszych nakładów finansowych, czasu), niż na wymyślne fortele (na co dzień wysoce niepraktyczne).

Celem tego cyklu nie jest przekazanie całej (gromadzonej przez wieki) wiedzy klanów ninja (obejmują techniki walki, zielarstwo, podstawy inżynierii, psychologię czy sztuki infiltracji). Chodzi jedynie o urozmaicenie naszego arsenału, włączając w to różnego rodzaju praktyki. Nie będą one stanowiły fundamentu naszych umiejętności, a jedynie dodadzą im nieprzewidywalności. Półlegendarny chiński filozof (wym. „Lao Zi”) sugerował w swoich pracach rozwiązywanie małych problemów, zanim te urosną do miana problemów dużych.

Wiele zmieniło się od czasów świetności klanów ninja. Nowa technologia, nowa broń, nowa kultura, nowe źródła informacji. Reguły rządzące skutecznym treningiem pozostały jednak takie same (Im więcej potu wylejesz na treningu, tym mniej krwi stracisz w walce.). Podpatrywanie warsztatu mistrzów różnych styli (np. podczas oglądania transmisji z zawodów) pozwala na doskonalenie własnych umiejętności oraz wyłapywanie potencjalnie niebezpiecznych błędów (prawdziwy wojownik nigdy nie przestaje się rozwijać).

Pamiętacie przykład samuraja i wieśniaka? Czy dzisiaj zachowalibyśmy trzeźwość umysłu, gdybyśmy w czasie powrotu z przyjęcia zostali zaatakowani przez napastnika z nożem? Na pewno tak, jeśli mielibyśmy w kaburze pistolet. Czy oznacza to więc, iż najskuteczniejszą metodą obrony jest zdobycie (legalnej) broni palnej? Nie (takie myślenie doprowadziło po do gradacji, a następnym razem przeciwnik nie miałby noża, a karabin maszynowy z pociskami przeciwpancernymi). Chodzi o świadomość otoczenia oraz zachowanie czujności. 

Kiedy nasze życie jest zagrożone nie walczymy z bronią, a z dzierżącym ją człowiekiem. Gołymi rękoma nie zdołamy wygiąć lufy karabinu lub złamać ostrza (dobrej jakości) noża. Możemy jednak wytrącić mu oręż z ręki… Albo spowodować, że w kluczowym momencie zadrży mu ręka (palec na spuście), dając nam okazję do skutecznego przeciwnatarcia.




[1] Stosuję rozróżnienie dla różnych styli (termin zbiorczy) walki: sztuka walki rozwija zarówno umysł, jak i ciało; sport walki to usportowiona trawestacja sztuk walki umożliwiająca uczciwą rywalizację; forma walki to zbiór (w założeniu skuteczna) technik pozbawiany podtekstu filozoficznego dedykowany samoobronie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz