Dalekowschodnie komiksy [漫画 (wym. „manga”)] od lat podbijają
umysły coraz większej ilości czytelników. Dawniej były popularne głównie w
swoim ojczystym kraju (Japonii), ale w wyniku powojennej (przymusowej)
współpracy amerykańsko – japońskiej zaczęły docierać na kontynent amerykański,
a z niego do reszty świata. Prawdopodobnie międzynarodowy sukces zawdzięczają
trafieniu na podatny grunt (Amerykanie są wielkimi miłośnikami sztuki
komiksowej). Dzisiaj jednak można je kupić w większości miejsc na naszym
globie. Różnorodna tematyka, specyficzny sposób rysowania, biało – czarna
kolorystyka, realistyczne przedstawianie charakterów postaci i typowo
azjatyckie podejście do kwestii dobra, zła, życia śmierci itp. Wśród bogatej
oferty tematycznej występują także horrory. Bywają one znacznie bardziej
przerażające od filmowych dzieł (współczesne ograniczają się jedynie do
zaskakiwania widza), oddziałując bezpośrednio na wyobraźnię (pobudzając ją).
Najbardziej utalentowanym twórcą rysowanych przerażających historii jest 伊藤 潤二 (wym. Ito
Junji).
伊藤
urodził się w roku 1963. Inspiracją młodego grafika były prace jego starszej
siostry (w wolnych chwilach oddawała się malarstwu), Howarda Phillipsa "H. P." Lovecrafta (twórca m.in. The Call of Cthulhu) oraz dzieła 楳図 かずお (wym.
Umezu Kazuo, twórca animowanych horrorów, a także popularny piosenkarz).
Pierwsze prace powstały już w czasie jego studiów (kształcił się na technika
stomatologicznego). Jedna z nich została nagrodzona (1987 r.) prestiżową
nagrodą ufundowaną przez młodzieńczego idola 伊藤 (楳図).
Światy kreowane przez twórcę wyróżniają się wysoką dawką okrucieństwa i
brutalnych scen śmierci. Bohaterowie z jego komiksów pozbawieni są
najmniejszego promyczka nadziei, walcząc z kapryśnym (bezlitosnym) losem.
Bezsprzecznie najdoskonalszym z komiksów 伊藤 jest ギョ(wym. Gyo, czyli dosłownie Ryba).
Najgorszym scenariuszem, jaki może wyobrazić sobie współczesny
człowiek, jest seria niewytłumaczalnych zdarzeń. Oczywiście chodzi tu o
wydarzenia potencjalnie groźne lub straszne. Niewiedza od zawsze była przyczyną
stresu. Dziś wiemy już, że utrzymujący się stale stan zdenerwowania ma
niszczycielski wpływ na ludzki organizm. W sytuacji stresowej ludzie tracą
zdolność logicznego myślenia, zaczynają zachowywać się w sposób nieludzki –
budzą się prymitywne instynkty, drzemiące dotychczas pod powierzchnią
społecznej moralności (zasad współżycia w zbiorowisku ludzkim). Najgorsze
nadchodzi, kiedy dookoła w tajemniczy sposób zaczynają umierać ludzie.
Człowieka ogarnia panika. W tym stanie jest gotowy zrobić wszystko dla
uratowania zdrowia, życia. Takie historie znamy dobrze ze strasznych opowieści.
Zazwyczaj wszystko zaczyna się bardzo niewinnie. Podobnie jest w przypadku
bohaterów Gyo.
Młody mężczyzna, Tadashi, postanawia wykorzystać swoje koligacje
rodzinne (jego wuj jest genialnym naukowcem z ogromnym dorobkiem twórczym i
jeszcze większym majątkiem), aby zabrać swoją piękną dziewczynę, Kaori, na
wymarzone wakacje nad morzem. Udają się do domku letniskowego na gorącej
(niemalże tropikalnej) Okinawie. Nurkują w ciepłych wodach południowych,
opalają się na piaszczystych plażach – bardzo miło spędzają wspólnie czas.
Szybko jednak pojawiają się kłopoty, a wszystko przez niezwykle wyczulony zmysł
powonienia Kaori. Od niefortunnego spotkania z rekinami (pływanie czasami bywa
niebezpieczne) prześladuje ją okropny zapach gnijącego mięsa. Coraz bardziej
sfrustrowana natarczywą wonią postanawia wrócić natychmiast do domu. Tadashi
bagatelizuje całą sprawę, obarczając winą ryby (stanowią podstawę wyżywienia
mieszkańców wyspy, więc wszędzie ich pełno). Zmienia zdanie, kiedy Kaori
zaczyna panikować, bo… Zapach towarzyszy im nawet powrocie domu (nie pomagają
kąpiele, odświeżacze powietrza, wietrzenie)!
Para przeszukuje uważnie willę, dokonując przerażającego odkrycia. Otóż
po domu myszkowała przedziwna istota wyglądająca, jak ryba z czterema
metalowymi nogami (zakończonymi ostrymi szpikulcami). Po długiej gonitwie (ryba
bardzo szybko, zwinnie porusza się po lądzie). Zaaferowany niezwykłością
stworzenia Tadashi postanawia ją zatrzymać, będąc przekonany, że odkrył nowy
(nieznany dotąd nauce) gatunek. Histeryzująca z powodu smrodu Kaori wymusza
jednak wyrzucenie martwego okazu. Odór nareszcie znika, pozwalając obojgu na
chwilę wytchnienia (czyt. zaczerpnięcia świeżego powietrza). Koniec przygody?
Nie! Już kilka dni później okoliczni rybacy zaczynają wyławiać z oceanu kolejne
ryby z nogami. Szybko okazuje się, że ich kończyny potrafią dotkliwie ranić, a
niesamowita szybkość utrudnia pochwycenie winowajców. To jednak nie wszystko…
Wypoczywający na plaży urlopowicze zauważają setki różnych gatunków
morskich stworzeń masowo opuszczających wodne schronienie. Pojawiają się
łososie, kałamarnice, rekiny, a nawet wieloryby. Wszystkie bez trudu chadzają
po ziemi na swoich upiornych pajęczych odnóżach. Inwazji nie udaje się
powstrzymać służbom porządkowym, a w nadmorskich miejscowościach wybucha
panika. Nikt nie zna powodu tego fenomenu. Ludzie zaczynają uciekać z wyspy
(dotyczy to także naszych bohaterów). Po powrocie do Tokio sprawy komplikują
się – ryby atakują plaże wszystkich Wysp Japońskich, kierując się nieprzerwanie
w głąb lądu. Naukowcy starają się w sensowny sposób wyjaśnić to zjawisko, ale
usilne próby na nic się nie zdają. A koszmar dopiero się zaczyna, bo tajemnicza
bakteria (przenoszona przez chodzące ryby) potrzebuje nowego gospodarza…
Historia obnaża z jednej strony ludzką obłudę, a z drugiej
gorącą żądzę przetrwania. Po raz kolejny odnajdujemy ukryte ostrzeżenie przed
rozwojem przemysłu zbrojeniowego (Japończycy nadal pamiętają zniszczenia po
atakach nuklearnych), który z czasem może obrócić się przeciwko swoim twórcom.
Największą z ludzkich ułomności jest głód władzy – to właśnie chęć narzucania
swojej woli innym popycha co bardziej charyzmatycznych przywódców do
wszczynania krwawych rewolt. Gyo
skłania nas do refleksji nad naszą butnością. Uchodzimy za gatunek dominujący
na trzeciej planecie Układu Słonecznego, a przecież wciąż wiele tajemnic
Wszechświata (ba, naszej planety) wymaga rozwikłania. Jesteśmy niepoprawni w
zajadłej nienawiści ukierunkowanej na przedstawiciela tego samego gatunku,
kierując się w swoich działaniach prymitywną chęcią posiadania. Łatwo jest nam
utożsamić się z bohaterami, gdyż są zwyczajnymi ludźmi (bez nadnaturalnych
zdolności) o typowo ludzkich słabościach (np. zazdrość).
Kreska została starannie dopracowana, aby stworzyć nastrój
niewymownej grozy. 伊藤 doskonale odwzorował
szczegóły anatomiczne żywych stworzeń, przez co mamy niekiedy wrażenie
obcowania z fotografią. Wiele czasu poświęcił na studiowanie owych zawiłości
cielesnych, odwiedzając uniwersyteckie zbiory preparatów (różnego rodzaju
zwierząt lub ich fragmentów w różnym stadium rozkładu). Realizm deformacji,
gnijącej tkanki, groteskowych potworów potrafi obudzić u wrażliwszych osób
odruchy wymiotne (w Japonii zdarzały się przypadki omdleń), a nawet głęboko
zakorzeniony strach przed końcem wszystkiego, co warunkuje naszą egzystencję –
życia. Średnia życia kobiet w naszym kraju wynosi 82, a mężczyzn 75 lat. Na co
dzień nie zdajemy sobie sprawy z nadciągającej śmierci. Jakbyście zareagowali,
gdyby nagle Wasze życie zostało skrócone do zaledwie kilku dni?
Na podstawie mangi stworzono także film animowany (czyt. anime). Ta krótka
produkcja (trwa nieco ponad godzinę) została narysowana w bardzo prosty sposób
(oczywiście to zasługa animacji komputerowej). Historia straciła znacząco na
uroku (mało realistyczne zwłoki), ale twórcy poradzili sobie z tym mankamentem.
Dokonano istotnych zmian fabularnych, wprowadzając dodatkowe postaci i wątki.
Udało się to zrobić w sposób na tyle wytworny, że sam nie zauważyłem, kiedy
uznałem zakończenie filmowe za znacznie bardziej klimatyczne od tego
rysunkowego (nie znaczy to, iż nie doceniam papierowego oryginału). Film Gyo nie jest zdecydowanie dziełem
wybitnym. Świetnie się jednak sprawdzi w roli tła do sutego posiłku (nie
polecam takiego połączenia osobom nadwrażliwym wzrokowo). Trzeba tylko
przywyknąć do psychodelicznej palety kolorów.
Gyo jest przerażającą
historią. Surrealistyczny świat ohydnych koszmarów potrafi śnić się przez kilka
nocy po lekturze. To jeden z tych scenariuszy, jakich nie chcielibyśmy
doświadczyć na własnej skórze. Miło też podziwiać inwazję nieznanych nikomu
stworzeń na kraj inny, niż Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. 伊藤 stworzył coś, co ma ogromny potencjał na
zostanie fundamentem naprawdę ciekawego projektu filmowego (bardzo chętnie
obejrzałbym pełnometrażową wersję aktorską). Komiks polecam głównie miłośnikom
grozy. Nie zdziwcie się tylko, kiedy w czasie czytania dopadną Was omamy
węchowe, a wszędzie dookoła będziecie wyczuwać nieznośny odór…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz