Nowa produkcja znanej amerykańskiej wytwórni Mondo Media (Happy Tree Friends, Joe Cartoon, Mr. Wong)
zachwyca swoją prostotą. Minimalizm, jaki uchwycili twórcy koi zmysły i pozwala
skupić się widzowi na przeżywaniu głębi przedstawionej historii. Z pozoru banalna fabuła wciąga od samego
początku, nie wypuszczając naszej uwagi aż do samych napisów końcowych.
Na wstępie poznajemy głównego bohatera. Blue jest typowym
nastolatkiem. Nieco fajtłapowaty, zatopiony w sennych marzeniach o świetlanej
przyszłości, zakochany bez pamięci w pięknej koleżance. Codzienność upływa mu
na zmaganiu się ze starszymi kolegami ze szkoły, którzy z jakiegoś (znanego
tylko sobie) powodu upatrzyli go sobie w charakterze ofiary.
Pewnego dnia Blue zrobił coś, czego nie powinien. Przez przypadek
(zrozpaczony, rozkojarzony) wtargnął na teren zarezerwowany wyłącznie dla
piątoklasistów. Oczywiście nie spotkało się to z aprobatą ze strony stałych
bywalców tego miejsca. Postanowili przykładnie ukarać śmiałka, nie dając się
przekonać o przypadkowości całego zdarzenia lub celowości zajścia. Wszystko
wskazuje się, że zbliża się najgorsze. Młodzi prześladowcy przekroczyli granice
zabawy, szykując się do brutalnej rozprawy z Blue na oczach bezradnej gawiedzi
szkolnej (nikt nie miał odwagi stanąć w jego obronie). W ostatniej chwili
pojawia się Red – nowy uczeń niedawno przeniesiony do szkoły Blue. Z iście
„bondowską” brawurą ratuje nieboraka z opresji, rozprawiając się brutalnie z
całą bandą rosłych osiłków. To był początek wspaniałej przyjaźni. A przynajmniej
tak mogłoby się wydawać…
Lata płyną, a Blue i Red nadal trzymają się razem. Po
studiach wynajmują wspólnie mieszkanie od byłego kierowcy ich szkolnego
autobusu. Życie upływa im na gorzkiej walce z rosnącym stosem rachunków,
łaknącymi pieniędzy wierzycielami oraz dzikich imprezach organizowanych przez
Reda (niekoniecznie za zgodą jego współlokatora). Kiedy zbliżają się urodziny
ukochanej Blue, Pink, ten nieostrożnie obiecuje jej najwspanialszy prezent
urodzinowy, jaki tylko ta może sobie wyobrazić. Ma jednak poważny problem. Nic
jeszcze dla niej nie kupił.
W poszukiwaniu jakiejś niezwykłości (a również idąc za
radą obeznanego z paserstwem Reda) trafia do lombardu pana Racoon. Ten obiecuje
takową w zamian za wykonanie pewnej misji w jego rodzinnym kraju – Japonii…
Nasi bohaterowie przypadkowo trafiają w wir wydarzeń sprzed tysiąca lat.
Okazuje się, że celem ich wyprawy do Kraju Kwitnącej Wiśni jest legendarny
Miecz Przeznaczenia (przekazywany w rodzinie pana Racoon od pokoleń). Chcąc
znaleźć idealny prezent dla swojej dziewczyny, Blue decyduje się odzyskać
fragmenty starożytnego artefaktu. Oczywiście nie zdaje sobie jeszcze sprawy z
reperkusji tej decyzji. Jak również nie ma pojęcia, że w czasie swojej podróży
odnajdzie coś więcej, niż tylko dozgonną wdzięczność wybranki swojego serca.
Czy Dick Figures The
Movie jest filmem akcji? Zdecydowanie tak! Każdy miłośnik męskiego kina
odnajdzie w nim coś dla siebie. Zobaczymy m.in. zapierające dech w piersiach
pościgi rozgrywające się na ulicach Paryża (twórcy włożyli sporo wysiłku w
odwzorowanie topografii i zabudowań paryskiej metropolii), kojące japońskie
równiny, pojedynki lotnicze (z udziałem najbardziej znanych maszyn II wojny
światowej), gigantyczne roboty (niewątpliwie inspiracja Pacific Rim), niesamowite akrobacje (podczas scen walk), zabawnych
francuskich policjantów (rodem z serii Taxi).
Dodajmy jeszcze, że nasi milusińscy są ścigani przez zastępy demonicznych ninja
dowodzonych przez owładniętego żądzą zniszczenia Lorda Takagami (głównego
antagonistę serii i zagorzałego przeciwnika rodu pana Racoon), pragnącego (a
jakże) wykorzystać Miecz do swoich niecnych celów.
Film dostarcza niezwykłych przeżyć audiowizualnych.
Zdjęcia wykonano z dużą dbałością o szczegóły, starając się jak najpełniej
oddać ducha danego kraju (Ameryka przedstawiona w charakterze wylęgarni mętów
społecznych różnego kalibru, Japonia uduchowionej tradycji, a Francja cudacznych zwyczajów kulinarnych).
Grafika komputerowa wykorzystana przy animacji niektórych scen (najbardziej
efektownych) nie razi zbytnio (autorom udało się perfekcyjnie wpasować ją
pomiędzy sceny uwiecznione w tradycyjny sposób). Cudowne pejzaże dopełniają
artystyczną całość (głównie dzięki nim film pretenduje do miana „wizualnej
perełki” ). Udźwiękowienie stoi na wysokim poziomie. Od razu widać, że aktorów
dobrano ze względu na ich zdolności (fenomenalna gra, niesamowita modulacja
głosów). Muzyka łatwo wpada w ucho (i znacznie trudniej z niego wychodzi).
Autorzy ścieżki dźwiękowej postawili na oryginalność, rezygnując ze znanych
hitów na rzecz niszowych wykonawców. Dzięki temu całość nabrała specyficznej
świeżości (nie nudzi się trakcie).
Scenarzyści nakreślili postacie w sposób niezwykle
wyrazisty, ułatwiając widzowi rozeznanie się w zawoalowanym świecie
emocjonalnych przeżyć bohaterów. Każdy bez trudu odróżni czarne charaktery od
tych życzliwych. Poruszono również wątek osób cierpiących na Zespół
Tourette'a. Jedna z postaci (występująca pod pseudonimem Lord Tourette) nie
poddaje się rozpaczy, przekuwając swoją ułomność w największą siłę (zostaje
artystą o międzynarodowej sławie, życzliwie pomagając w potrzebie dawno
niewidzianemu Blue). Wątek ten nadaje obrazowi merytorycznej (wręcz
filozoficznej) głębi, skłaniając oglądającego do krótkiej refleksji nad swoim
życiem.
Motywem przewodnim filmu jest niezaprzeczalnie temat męskiej przyjaźni.
Takiej, jaka zdarza się niekiedy pomiędzy przedstawicielami mniej atrakcyjnej z
płci (bez aluzji do relacji homoseksualnej). To rodzaj braterstwa nieopartego
na więzach krwi, a na wspólnych problemach, przeżyciach. Dla kobiet do dzisiaj
pozostaje wielką zagadką męskości, gdyż łączy ona przedstawicieli różnych klas,
grup społecznych, hołdując zasadom wyrozumiałości, honoru (co w damskim świecie
jest niewyobrażalne). Rodzi się ona zazwyczaj w wyniku z pozoru błahych
(przynajmniej dla kobiet) sytuacji, w których ofiarowana pomoc staje się czymś
w rodzaju więzi łączącej dwóch mężczyzn. Znamy takie przyjaźnie z literatury,
filmów czy szlagierów muzycznych. Są na tyle trwałe, że potrafią trwać latami
(wypełnionego kłótniami, bójkami), a jednocześnie na tyle delikatne, iż
wprowadzenie zewnętrznego czynnika może je w krótkim czasie unicestwić (np.
nowa praca, nowa dziewczyna). Jednak jest to z pewnością relacja szczera (rzecz
rzadko spotykana we współczesnym świecie).
Jak wiele bylibyście w stanie zrobić dla swojego najlepszego
przyjaciela? Zrezygnować z suto zakrapianej alkoholem imprezy na rzecz nużącej
pomocy przy malowaniu domu? Poświęcić miłe chwile z partnerką, aby omówić
ostatnie wydarzenia przy kuflu schłodzonego piwa? Wstać sprzed monitora
(porzucając osiąganie kolejnego poziomu naszej postaci w MMORPG) i wybrać się
na razem na ryby (chcąc np. wyciągnąć przyjaciela z depresji)? Ciężko dzisiaj o
materiał na prawdziwego przyjaciela – wiernego towarzysza, cennego doradcę i
zaufanego powiernika.
Nawiąże jeszcze krótko do tematyki prezentów urodzinowych. Dobór
odpowiedniego powinien zaprzątać naszą uwagę z odpowiednio dużym wyprzedzeniem
(oczywiście na poczet czasu dostarczenia przesyłki). Nieodzowna jest też
znajomość zainteresowań obdarowywanego. Pamiętajmy, że zawsze możemy skorzystać
z tzw. prezentu uniwersalnego (na każdą okazję) w dwóch wersjach: świeże kwiaty
(kobieta) lub markowy alkohol (mężczyzna).
Dick Figures The Movie
to propozycja dla wszystkich spragnionych mocnych wrażeń (niektórym dłuży się
już oczekiwanie na kolejną część The Expendables).
Jedynym mankamentem jest długość filmu – zdecydowanie nie nadaje się na długie
zimowe (żart) wieczory. Za to idealnie sprawi się w charakterze tła do obiadu
bądź kolacji. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz