niedziela, 26 stycznia 2014

Transplantologia współczesną formą kanibalizmu?



Dziś obchodzimy w Polsce Dzień Transplantologii. Datę wybrano, nawiązując do pierwszego w naszym kraju udanego przeszczepu nerki w warszawskiej Klinice Chirurgicznej Akademii Medycznej w roku 1966. Był to 621. zabieg transplantacji na świecie (pierwszą taką operację przeprowadzono w 1954 r. w Bostonie na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej). W kulturze masowej możemy odnaleźć wiele nawiązań do tej kontrowersyjnej praktyki medycznej (filmy, książki, muzyka). Każdy z nas wie, że transplantologia potrafi uratować kogoś oscylującego na granicy życia i śmierci. Chociaż z roku na rok świadomość społeczeństwa jest systematycznie poszerzana, to jednak nadal krąży wiele różnych (najczęściej zupełnie bezpodstawnych) przekłamań, zabobonów lub plotek. Czy powinniśmy obawiać się o nasze narządy wewnętrzne z uwagi na zakusy co bardziej przedsiębiorczych lekarzy (ten lęk doskonale obrazuje film Repo! The Genetic Opera)?

Przeszczepianie narządów to nic innego, jak przenoszenie organów (w całości lub części), tkanek albo komórek (wszystkie ogólnie nazywamy transplantatami) z jednego ciała do drugiego (czasami odbywa się to w obrębie jednego osobnika). Do zabiegu potrzebny jest (oprócz odpowiedniego sprzętu oraz wykwalifikowanego personelu) dawca (żywy lub martwy organizm o wymaganych parametrach medycznych).  Narządy do przeszczepu muszą być świeże – procesy gnilne nie mogą się rozpocząć (prowadzi to do powstawania toksyn bardzo szkodliwych dla biorcy). Pobranie następuje zazwyczaj dopiero po potwierdzeniu śmierci mózgowej[1] (utożsamiana przez wielu ze śmiercią organizmu, chociaż funkcjonowanie innych organów nadal może być podtrzymywane w sposób wymuszony). Nieodwracalne ustanie czynności mózgu zostaje potwierdzone przez komisję złożoną z trzech lekarzy (w tym co najmniej jednego anestezjologa oraz specjalisty w dziedzinie intensywnej terapii, a także jednego neurologa bądź neurochirurga). Innym kryterium koniecznym do pobrania jest stwierdzenie nieodwracalnego zatrzymania krążenia (protokół Pittsburskiego wymusza odczekanie dwóch minut po ustaniu akcji serca). Niektóre narządy można zakonserwować i przechowywać w specjalnych bankach.

Przeszczepy możemy podzielić ze względu na ich specyficznych charakter: autogeniczne (autotransplantacja polega na przeniesieniu narządu z jednego miejsca do drugiego, np. przeszczep skóry, włosów), izogeniczne (izotransplantacja to przeniesienie narządów między osobnikami identycznymi genetycznie, np. pomiędzy bliźniętami jednojajowymi), allogeniczne (alotransplantacją nazywamy przeniesienie narządów między osobnikami tego samego gatunku o podobnym genotypie) oraz ksenogeniczne (przeniesienie narządów między osobnikami różnych gatunków to ksenotransplantacja). Najczęściej przeszczepia się organy niezbędne do prawidłowego funkcjonowania ustroju biorcy, tj. serca, nerki, płuca, wątroby, trzustki, jelita, tętnice, rogówki, szpik kostny. Od czasu do czasu transplantacje łączy się z medycyną kosmetyczną (przeszczep skóry). Najbardziej skomplikowane operacje łączą w sobie wiele pomniejszych transplantacji, obejmując duże partie ciała (np. tzw. przeszczep twarzy).

Istnieją również trudności w dobieraniu par dawca – biorca (należy zwrócić uwagę na choroby podstawowe, wiek, predyspozycje fizyczne – najlepiej wszak pozyskać zdrowe młode organy). Najistotniejszym jest wymóg zgodności tkankowej (antygenowej) osobników. Samo pobieranie również nie należy do najprostszych zabiegów. Operacje są bardzo pracochłonne (wymagana jest duża ilość odpowiednio wyedukowanych chirurgów). Niektórzy specjaliści uznają je za najtrudniejsze ze wszystkich zabiegów chirurgicznych. Konieczna jest właściwa technika ekstrakcji narządu, zabezpieczenia i przygotowania go (usunięcie antygenów). Lekarz musi także potrafić właściwie podłączyć transplantat do organizmu biorcy.

Po właściwej operacji praca lekarzy się nie kończy. Rozpoczyna się żmudny proces leczenia immunosupresyjnego. Immunosupresja to sztucznie wymuszone (substancje wywołujące taki stan nazywamy immunosupresorami) zjawisko zahamowania produkcji przeciwciał, komórek odpornościowych. W przeszłości stosowano wielogodzinne naświetlania przy pomocy aparatu Roentgena (promieniowanie X). Leczenie to ma na celu powstrzymanie organizmu przed działaniami mogącymi zaszkodzić jemu samemu. Skutkiem ubocznym jest czasowe upośledzenie układu odpornościowego, co czyni pacjenta bezbronnym wobec większości patogenów (trzeba stworzyć sterylne środowisko rekonwalescencji). Należy także stale obserwować biorcę pod kątem ewentualnego odrzucenia transplantatu (to obronna reakcja ustroju na obce białko w przeszczepionych komórkach). Możemy wyróżnić odrzucenie nadostre (skutek obecności antygenów dawcy, czyli posiadacza inne grupy krwi – objawy występują po kilku minutach i konieczne jest natychmiastowe usunięcie przeniesionego organu), ostre (pośrednia reakcja organizmu ujawniająca się w ok. 10 dni po zabiegu – najczęściej skutkuje całkowitym zniszczeniem przeszczepu) lub przewlekłe (może trwać nawet kilka miesięcy). Zostaliśmy wyposażeni w bardzo wydajne narzędzia obronne (są zdolne do zdezintegrowania nawet sporych organów). Naturalnie warto także przewidywać możliwe powikłania i przeciwdziałać im zawczasu (np. GvHD, czyli choroba przeszczep przeciwko gospodarzowi – limfocyty dawcy atakują organizm biorcy, niszcząc tkanki; choroba charakteryzuje się wysoką śmiertelnością z uwagi na swój utajony przebieg).

Prof. Bogusław Wolniewicz nazywa transplantacje współczesną formą kanibalizmu. Logicznie rzecz biorąc, konsumpcja zwłok umożliwia przeżycie spożywającego je kanibala. Transplantologia również zakłada wydłużenie życia biorcy dzięki użytkowaniu cudzych narządów, co de facto również sprowadza się najczęściej do eksploatacji zwłok (bądź ich fragmentów). Oczywiście najczęściej śmierć dawcy nie ma związku z konkretnym zapotrzebowaniem…

Człowiek jest istotą niezwykle przedsiębiorczą, a od czasu wynalezienia pieniądza wielu ludzi jest gotowych na wszystko, aby tylko poprawić swoje warunki bytowe. Dlatego też narodził się proceder zwany powszechnie handlem organami. Pamiętajmy, że zamożni tego świata cierpią na schorzenia typowo ludzkie, a więc i oni niekiedy potrzebują nowych organów. Pozyskują je, płacąc astronomiczne sumy. Korzystają na tym wszyscy (tj. dawca, lekarz, pośrednik, biorca). Czasami krąg beneficjentów jest zawężony (zależy to już od wielozadaniowości konkretnych ludzi), ograniczając cały proces do przesunięcia danego nazwiska w górę na liście oczekujących na dany przeszczep. Ludzka krew także jest ceniona wśród nabywców, dlatego niektórzy przestępcy zakładają fikcyjne firmy, jeżdżąc po świecie i pobierając ten życiodajny płyn od ludzi dobrej woli (nieświadomych swojego udziału w przestępczym procederze). Problemy zaczynają się wtedy, gdy zdobycie odpowiedniego narządu wymaga uśmiercenia człowieka (np. w ramach odzyskania należności). Nikt z nas nie chciałby obudzić się w wannie pełnej lodu z dwoma olbrzymimi (niewątpliwie też świeżymi) bliznami…

Różne wyznania mają odmienne zapatrywania na kwestię przeszczepiania narządów. Kościoły chrześcijańskie uważają je za akt miłosierdzia, solidarności (w listopadzie 2006 r. Kościół katolicki oficjalnie poparł zarówno oświadczenia woli, jak i pobieranie organów po śmierci dawcy). Problematycznymi pacjentami są Świadkowie Jehowy (jeszcze 30 lat temu uważali transplantacje za grzech, przejaw ludożerstwa, obawiając się zatracenia własnych osobowości). Obecnie powoli zarzucają ten jaskiniowy tok rozumowania, chociaż nadal większość z nich odmawia transfuzji krwi (jakby lekarze mieli za mało pracy). Sunnici dopuszczają przeszczepy pod pewnymi warunkami (mogą być wykonywane tylko, gdy są jedyną formą pomocy; nie mogą one naruszać godności ludzkiej muzułmanina; oddanie narządu musi być dobrowolne; można przyjmować ograny od innowierców, ale nie od ludzi skazanych na śmierć), a szyici zakazują pobierania narządów od zmarłych muzułmanów (chyba, że konieczne jest to do ratowania życia innego muzułmanina). Buddyści uważają transplantacje za akt heroizmu (są jednak bardzo wyczuleni na kwestie nadużyć). Żydzi są podzieleni na zwolenników (życie ludzkie jest wartością najwyższą) oraz przeciwników (obawiają się braku integralności ciała w momencie zmartwychwstania).

W Polsce nad przebiegiem przeszczepów czuwa Centrum Organizacyjno Koordynacyjne do Spraw Transplantacji „Poltransplant”. Ta założona w 1996 r. jednostka ustawowo odpowiada m.in. za pobieranie, przechowywanie lub przeszczepianie tkanek, podejmowanie decyzji o wywozie narządów z Polski, przygotowywanie raportów, zwracanie szpitalom kosztów operacji.

Czy chcielibyście komuś pomóc pozbywając się zbędnych organów (przecież dysponujemy zapasowymi płucami, nerkami itp.)? Aby pobrać narząd od dawcy żywego (zazwyczaj odbywa się w obrębie najbliższej rodziny z uwagi na zgodność tkankową) wymagana jest jedynie pisemna zgoda dawcy. Jeśli ktoś pragnie pomóc osobie niespokrewnionej (wlicza się w to osoby spowinowacone), musi uzyskać oficjalną zgodę sądu rejonowego (nie dotyczy to szpiku kostnego i innych samoczynnie regenerujących się komórek, tkanek). Oczywiście handel narządami jest surowo zakazany. Co jednak, jeśli umrzemy? Czy nasze organy mogą zostać pobrane bez zgody rodziny?

Oczywiście, że tak. Ustawa z dnia 1 VII 2005 r. zezwala na pobranie komórek, tkanek, narządów ze zwłok, jeśli zmarły za życia nie wyraził stosownego sprzeciwu (czyt. zależy to wyłącznie od aktualnego zapotrzebowania). Gdy nie chcemy, aby po śmierci nasze ciała zostały wypatroszone na rzecz szczęśliwych biorców, musimy zgłosić swoje dane do Centralnego Rejestru Sprzeciwów w Centrum Organizacyjno Koordynacyjnym ds. Transplantacji (można to zrobić osobiście, listownie bądź elektronicznie). Po zatwierdzeniu zgłoszenia otrzymamy list polecony z potwierdzeniem wpisu do Rejestru (sprzeciw jest skuteczny od jego daty). Podobnie działa własnoręcznie napisane oświadczenie sprzeciwu (noszone przy sobie, więc może zostać niekiedy przypadkowo niezauważone) lub oświadczenie ustne złożone w obecności dwóch świadków (wymagane są ich pisemne potwierdzenia). Decyzję za osoby pozbawione czynności prawnych podejmują opiekunowie. W naszym kraju ze względów etycznych (a także możliwych konsekwencji) unika się pobierania narządów bez konsultacji z najbliższą rodziną. Jeśli jednak chcemy obdarować kogoś swoimi wnętrznościami, powinniśmy stworzyć stosowne oświadczenie woli, wyrażające naszą zgodę na ekstrakcję organów (oczywiście po naszej śmierci). Zawsze należy mieć je przy sobie.

Największym zmartwieniem transplantologów jest wciąż rosnący (choroby cywilizacyjne wymagają częstszej wymiany organów) popyt w stosunku do nigdy niewystarczającej podaży. Osobiście uważam transplantologię za rozwiązanie zastępcze. Wciąż rozwijająca się biotechnologia będzie nam ostatecznie w stanie dostarczać sztucznych (mechanicznych) narządów o właściwościach znacznie lepszych od oryginalnych (organicznych) pierwowzorów (chyba, że nastąpi atak za pomocą impulsu EMP). Innym rozwiązaniem jest hodowanie narządów (o całkowitej zgodności genetycznej) w ciałach specjalnie dobranych zwierząt (udało się już wyhodować ludzkie ucho na myszy laboratoryjnej, ludzką wątrobę w świni). Takie rozwiązanie (kiedy zostanie już uprzemysłowione) spotka się z ostrym sprzeciwem miłośników praw zwierząt (sam chciałbym, aby osoby katujące zwierzęta odpowiadały, jak za okaleczanie ludzi). Spory będą dotyczyły sensowności mordowania bezbronnych stworzeń w celu wydłużenia ludzkiego żywota. Istnieją także popularnonaukowe teorie o hodowaniu narządów w odpowiednio spreparowanym środowisku (wyobraźmy sobie wątrobę dorastającą w szklanym kontenerze na zmówienie klienta). Prawdopodobnie musimy jeszcze zaczekać na  w pełni zadowalające nas rozwiązania. W końcu jednak uda nam się osiągnąć praktyczną nieśmiertelność. Na razie polecam śledzenie publikacji w kwartalniku Annals of Transplantation lub piśmie Transplantation.


[1] Nie należy mylić tego pojęcia ze śmiercią kliniczną, czyli stanem zaniku widocznych oznak życia (oddech, bicie serca) przy jednoczesnej (nieprzerwanej) aktywności mózgu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz