środa, 22 stycznia 2014

Seven Psychopaths (recenzja)



Codziennie na ulicy spotykamy ludzi borykających się z problemami wynikającymi się z racji posiadania osobowości dyssocjalnej, popularnie nazywanej psychopatią. Czy dookoła nas roi się od psychopatów? Zgodnie z ostatnimi badaniami medycznymi problem ten dotyczy niemalże 4 % społeczeństwa. Czy w związku z tym powinniśmy częściej obawiać się o własne życie, zdrowie (ostatecznie kultura masowa wtłacza nam do głów wizerunki psychopatycznych morderców)? Sam fakt bycia psychopatą nie oznacza lubowania się w krwawych procederach uśmiercania w sposób ogólnie postrzegany za zwariowany[1]

ICD – 10 (ang. International Statistical Classification of Diseases and Related Health Problems, czyli Międzynarodowa Statystyczna Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych) przedstawia następujące kryteria diagnostyczne psychopatii:

·         brak wyrozumiałości dla uczuć innych
·         lekceważący stosunek do norm lub praw
·         trudności w utrzymaniu związków
·         niska tolerancja frustracji
·         brak poczucia winy
·         skłonność do obarczania winą innych
·         niski próg wyzwalania agresji

Jak w przypadku większości chorób występuje wiele odmian psychopatii, np. socjopatia (zaburzenia w interakcjach międzyludzkich), encefalopatia (osobowość nieprawidłowa o charakterze nabytym na skutek czynników organicznych). Obecnie trwają gorące dyskusje nad sensownością karania osób dotkniętych tym aspołecznym zaburzeniem na równi ze zdrowymi kryminalistami. Najczęściej obrona opiera się na założeniu popełnienia przestępstwa w stanie niepełnej świadomości wynikającej z jednostki chorobowej. Czasami prowadzi to do nadużyć i prób złagodzenia sprawiedliwego wymiaru kary, ale zwolennicy złagodzenia wyroków psychopatów dysponują argumentami natury medycznej, etycznej.

Pamiętajmy, że osoby cierpiące na zaburzenia dyssocjalne osobowości nie są (w większości) niepoczytalne, zdradzając umiejętność oceny własnych uczynków (w kategorii dobra, zła) czy przyswojenia sobie norm (zapisów pranych) obowiązujących w danym społeczeństwie (chociaż ich interpretacja sprawia im już pewne problemy). Niejednokrotnie są to osoby zachowujące panowanie nad sobą (powstrzymują swoje agresywne zapędy). Psychopaci pozostają kontrowersyjnym tematem, budzącym grozę wśród purytańskiej społeczności XXI w. Czy mogą posłużyć za inspirację scenariusza filmowego? Oczywiście!

Martin McDonagh, z pochodzenia Irlandczyk, specjalizuje się głównie w tworzeniu wielowarstwowych sztuk teatralnych. Trudno się zatem dziwić, iż jego obrazy filmowe zawierają pewną dozę scenicznego patosu, skupiając się nie na powalających efektach specjalnych (takowych oczywiście nie brakuje), ale na grze aktorskiej i charakterach poszczególnych bohaterów. Jego nietuzinkowe podejście do reżyserii oraz scenopisarstwa zostało wyróżnione Oscarem (Six Shooter), nagrodą BAFTA (In Bruges), a także dwukrotną nagrodą IFTA (In Bruges). Jego filmy stoją na pograniczu filozoficznego dialogu postaci i groteskowej symfonii przemocy przypominającej dzieła Tarantino czy Rodrigueza. Nie inaczej jest też z 7 Psychopaths.

Film miał swoją światową premierę w dniu moich urodzin, co samo w sobie stanowiło zachętę do jego obejrzenia. Kuszący tytuł nawiązujący do cenionej od wieków liczby siedem (przypisywano jej boskie znaczenie, tworząc najbardziej spektakularne przedsięwzięcia[2] właśnie w takiej liczbie) zapowiadał prawdziwą filmową ucztę. W dzisiejszych czasach rzadko się zdarza, aby kinematografia nie zawiodła moich oczekiwań poprzez marnotrawstwo środków lub niewykorzystanie potencjału drzemiącego w opowiadanej historii. 7 Psychopaths na szczęście stanął na wysokości zadania, trafiając na moją prywatną listę filmów, do których wracam z prawdziwą przyjemnością.

Marty (życiowa rola Colina Farrella) jest irlandzkim scenarzystą borykającym się z alkoholizmem i całkowitym brakiem weny. Dostaje zlecenie na napisanie scenariusza filmu pt. 7 psychopatów. Niestety temat ten jest dla (jak mu się wydaje niego) obcy. Nie jest w stanie odnaleźć natchnienia w swoim najbliższym otoczeniu. Z pomocą przychodzi mu jego najbliższy przyjaciel, Billy (w tej roli odnalazł się Sam Rockwell). Usilnie stara się on wpleść swoje pomysły do powstającego dzieła. Problemem jest znaczna dysproporcja charakterów – Marty’emu marzy się film o głębokim sensie różnym od współczesnych trendów, podczas gdy Billy chce stworzyć brutalny obraz pełen przemocy.

Na domiar złego Billy znalazł specyficzny sposób na zarabianie pieniędzy. Razem ze swoim wspólnikiem, Hansem (Christopher Walken), trudni się porywaniem psów. Zatroskani właściciele w geście wdzięczności za odnalezienie ukochanego czworonoga hojnie wynagradzają wybawicieli (nie zdając sobie sprawy, że opłacają sprawców rzekomego zniknięcia). Interes prosperuje świetnie (w Los Angeles roi się od bogatych miłośników psiaków) do czasu, gdy porywają 狮子[3] (wym. „shīzi gǒu”, czyli dosłownie „lwi pies”) o imieniu Bonny. Nie mają pojęcia, że jego właściciel, Charlie (Woody Harrelson), to maniakalny morderca przewodzący lokalnej mafii. Na porwanie swojego pupila reaguje z właściwą sobie stanowczością, przysięgając krwawą pomstę za ten, jakże niecny, uczynek. Właśnie tak Marty zostaje uwikłany w bezlitosną walkę o przetrwanie pomiędzy całą zgrają psychopatów. Czy przeżyje? Zdradzę tylko, że piesek nie ucierpi mimo aktywnego udziału w strzelaninie.

Obsada została idealnie dopasowana do zawiłości scenariusza. Role psychopatycznych morderców odgrywają osoby o aparycji budzącej czujność (m.in. Tom Waits, Harry Dean Stanton), ale posiadających jednocześnie urok osobisty przykuwający uwagę. Wielbiciele damskich wdzięków muszą zadowolić się spokojną Abbie Cornish lub zmysłową Olgą Kurylenko. Godziny dodatkowych warsztatów aktorskich w połączeniu z talentem aktorów sprawiają pozory spektaklu teatralnego. Prawdziwa uczta dla koneserów min, gestów czy pantomimy.

Ścieżka dźwiękowa jest powalająca. Za całokształt odpowiada Carter Burwell. Wykonał wspaniałą pracę, dobierając epickie utwory (w wykonaniu Chóru Monteverdi, Orchestre Révolutionnaire et Romantique lub orkiestry wiedeńskiej filharmonii) do scen najbardziej podniosłych, pozostawiając jednocześnie utwory Hanka Williamsa, P. P. Arnolda, Josha T. Pearsona czy Deer Ticka do luźniejszych (niekiedy rozbrajających) wydarzeń. Czasami można przyłapać samych siebie tylko na słuchaniu dźwięków napływających z głośników. Muzyka w filmie buduje napięcie, zwiastując zwroty akcji i dopełniając nieco groteskowego ujęcia świata rzeczywistego (spojrzenia na kwestię śmierci, morderstwa, kary, przyjaźni). Finałowa scena strzelaniny na starym cmentarzu zakrawa o tytuł najbardziej spektakularnej w swojej kategorii w całej historii kina. Na uwagę zasługuje dbałość o czystość dźwięków pokroju wystrzałów, rozbryzgów krwi z resztkami tkanki mózgowej, palących się domów oraz odgłosów rozpędzonych samochodów.

W filmie zastosowano tak wiele nietuzinkowych wątków, że trudno wymienić szaleństwa w nim nie występujące… To jeden z naprawdę niewielu filmów, gdzie jednym z antagonistów jest psychopatyczny amisz, próbujący wywrzeć zemstę na ludziach naigrywających się z jego stylu życiu. Napotkamy też wietnamskiego księdza, weterana Wietkongu, polującego na byłych żołnierzy kompanii Charlie, którzy odpowiadają za zmasakrowanie jego rodzinnej wioski. Wykorzystano motywy wielu słynnych (niemalże kultowych) morderców, np. Zodiaka, Księżycowego Mordercy z Texarkany, Szalonego Rzeźnika z Kingsbury itd. Zdecydowanie film nie jest przeznaczony dla ludzi nietolerujących widoku bezwzględnej przemocy na ekranie. Krew leje się strumieniami, a rozlewający ją bohaterowie tarzają się w niej z nieukrywaną lubością. Cóż, taki klimat gatunku.

Niektóre ujęcia proszą się o zatrzymanie w postaci fotografii (pojedynczej klatki filmowej). Efekty specjalne są spektakularne, jak na film o zwykłych mieszkańcach Los Angeles (użyta broń powinna być liczona nie na sztuki, a na skrzynki). Mamy wybuchy, pościgi samochodowe połączone z ostrzeliwaniem się z pomocą broni maszynowej i wyjętą z staromodnych westernów finalną strzelaninę.

Film porusza wiele istotnych kwestii. Przede wszystkim opowiada o przyjaźni przełamującej granice ludzkich ułomności (zainteresowań, wad, różnicy wieku), łącząc różnych ludzi nierozerwalnymi więzami. Jak wiele bylibyście w stanie zrobić, aby pomóc przyjacielowi w napisaniu scenariusza o psychopatach? Bohaterowie swoim przykładem pokazują widzowi, iż są rzeczy znacznie ważniejsze od własnego bezpieczeństwa, a niekiedy dla dobra wszystkich trzeba położyć na szali losu własne życie. Czasem zmieniamy swoje niepoprawne zachowanie dopiero po tragicznej śmierci najbliższej osoby.

W cały ten zagmatwany ciąg zdarzeń umiejętnie wpleciono wątek ochrony zwierząt (You can’t let the animals die in a movie… Only the women.). W całej tej morderczej zawierusze pomimo całych setek wystrzelonych pocisków nie ucierpiał żaden pies czy królik. Jednocześnie autor okrutnie naigrywa się z osób przesadnie kochających swoje pupile (ozdoby za miliony dolarów, rekordowe nagrody za pomoc w odnalezieniu). Szacunek dla zwierząt jest cechą, która powinna charakteryzować każdego człowieka (ludzie na takowy powinni sobie zasłużyć) niezależnie od tego, czy ma zapędy psychopatyczne czy też nie.

Reasumując, film jest idealnym rozwiązaniem na spokojny wieczór z miską prażonej kukurydzy. Typowe kino akcji okraszone czarnym humorem z cytatami wywołującymi naprzemiennie uśmiech oraz pochmurną nostalgię. Przy wszystkich jego niewątpliwych zaletach zmusza też nas do zastanowienia, gdzie dokładnie przebiega granica pomiędzy normalnością a szaleństwem. Co dokładnie warunkuje przemianę spokojnego człowieka w pozbawioną skrupułów maszynę do zabijania? To zależy od konkretnego przypadku. Pamiętajmy, aby nie oceniać ludzi po pozorach. I przede wszystkim nie drażnić osoby nam nieznanej. Kto wie, co robi w wolnym czasie…




[1] George Carlin, jeden z najzdolniejszych komików amerykańskich, zaproponował podczas jednego z występów metodę odróżniania psychopatycznych morderców (uśmiercających ofiary przy pomocy stalowej pałki o fallicznym kształcie) od morderców szalonych (zabijająych stalową pałką o fallicznym kształcie w stroju Królika Bugsa).
[2] Siedmiu japońskich bogów szczęścia, siedem cudów starożytności itd.
[3] Potocznie shih tzu.

2 komentarze: