sobota, 11 stycznia 2014

Rozprawa o wegetarianizmie...


Wegetarianizm to praktyka polegająca na celowym i świadomym wyłączeniu z codziennej diety produktów pochodzenia odzwierzęcego (w różnym stopniu skrupulatności). Od wielu lat trwają spory pomiędzy lekarzami (spierającymi się o wpływ takiego stylu życia na zdrowie), zwolennikami oraz przeciwnikami, a nawet samymi podgrupami roślinożerców (walczą o tytuł najprawdziwszego wegetarianizmu). Dzisiaj wszyscy znają zależności pomiędzy jadaniem mięsiwa a chorobami układu krążenia, niektórymi rodzajami nowotworów, cukrzycą lub otyłością. Dziś obchodzimy w Polsce Dzień Wegetarian (osobiście uczciłem go posypaniem solidnej jajecznicy z wkładem mięsnym zielonym szczypiorkiem). Czym właściwie jest wegetarianizm? Patologią? Kolejną ludzką fanaberią? Ruchem proekologicznym? Oto moje rozważania na ten temat.


Początki tegoż procederu sięgają czasów prehistorycznych. W trudnych warunkach klimatycznych pierwsze plemiona ludzkich zbieraczy przeczesywały okolice w celu znalezienia źródeł niezbędnych witamin (oraz oczywiście kalorii). Był to wegetarianizm okresowy, gdyż kiedy przeciętny praczłowiek odnalazł wśród zarośli ptasie gniazdo lub zwierzęce legowisko, szybko prezentował swoją kreatywność (a także kulinarny talent). Chodziło o przetrwanie, co wymagało zachowania dobrego zdrowia (czyt. odpowiedniej diety bogatej w substancje odżywcze). Zaznaczmy, że nigdy w historii wegetarianizm nie stał się powszechny u jakiegokolwiek narodu.

Z czasem zbieracze stali się rolnikami (starożytne ludy zamieszkujące brzegi Nilu, Eufratu, Tygrysu, Gangesu, wybrzeża Morza Śródziemnego lub tereny objęte wpływem deszczy monsunowych). Wśród pewnych (niewielkich) kręgów (ograniczonych obszarowo) narodziły się praktyki religijne (pamiętajmy, że były one wówczas niezwykłe zróżnicowane, np. składanie ofiar z ludzi) zakładające wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Były one zarezerwowane dla zamożnej części społeczeństwa lub grupy uczonych. Większość ludzi nie mogło pozwolić sobie na takie dziwaczne praktyki ze względów finansowych, dlatego hołdowali diecie ubogiej w witaminy.

Rośliny (jako źródło witamin i elementarny składnik jadłospisu) zostały docenione wraz z rozwojem cywilizacji (wspomnijmy chociaż o sumeryjskim micie o Gilgameszu). W Odysei greckiego poety Homera pojawia się wzmianka o tajemniczym ludzie Lotofagów (pokojowo nastawionym). Plemię to odżywiało się wyłącznie owocami niezwykłej rośliny (lotosu). Skutkiem ubocznym była postępująca amnezja i ogólna poprawa samopoczucia (taka dieta zdecydowanie nosi znamiona narkotycznej). Diodor Sycylijski (grecki historyk) w swoich dziełach opisywał etiopskie ludy pożywiające się wyłącznie niektórymi gatunkami miejscowych roślin.  Podobne wzmianki możemy odnaleźć w starochińskich (głównie z doliny rzeki Jangcy) i starohinduskich tekstach.

Pamiętajmy, że cały czas była to kwestia niewielkich ruchów religijnych, której członkowie umyślnie rezygnują z jedzenia mięsa zwierząt ofiarnych, aby przypadać się swoim bóstwom. Miało to ścisły związek z wiarą w reinkarnację lub wędrówkę duszy po śmierci ciała (egoistyczne zabezpieczenie swojej ewentualnej przyszłości). Od zawsze maskowano takie zwyczaje kwestiami etycznymi, przypisując zwierzętom cechy ludzkie (inteligencję, pamięć, uczucia wyższe). To całkowicie zrozumiałe, gdyż w tamtych czasach człowiek żył bliżej zwierząt. Dbał o konia (jedyny środek lokomocji), trzodę chlewną lub bydło (żywiciele rodziny), a nawet ptactwo (dostarczyciele chudego mięsa, jajek). Z czasem, kiedy zaczęliśmy zastępować zwierzęta wynalazkami (o większej wydajności), oddaliliśmy się od nich, sprowadzając je jedynie do roli bezrozumnych źródeł białka, węglowodanów i tłuszczy.

W średniowieczu wegetarianizm dotyczył przede wszystkim świątobliwych mnichów (różnych wyznań), odmawiających uczestnictwa w bestialskim procederze (pozbawiania życia żywych stworzeń). Był to jeden z elementów ascezy (mnisi bardzo chętnie uprawiali za to rolę, niejednokrotnie przyczyniając się do rozwoju świadomości i technologii rolniczych). Większe znaczenie nabrał pod koniec XIX w. (podobnie, jak ruchy feministyczne). Tworzono liczne towarzystwa wegetariańskie (spełniające również rolę spotkań towarzyskich). W roku 1908 założono International Vegetarian Union (ang. Międzynarodową Unię Wegetariańską). Miała ono pełnić funkcje reprezentatywne w stosunku do licznych mniejszych organizacji. Na początku XX w. rozpoczął się również gorący spór pomiędzy bracią medyczną o sensowność unikania produktów pochodzenia zwierzęcego. Zdarzały się nawet praktyki lekarskie oferujące układanie jadłospisów wegetariańskich w formie panaceum na większość schorzeń przewodu pokarmowego i skóry.

Występuje wiele odmian wegetarianizmu:





Od 1847 r. za pełnoprawnego wegetarianina może uważać się każdy, kto odmawia spożycia jakiekolwiek mięsa. Wcześniej określano wegetarian mianem „pitagorejczyków”, niesłusznie porównując nowożytną modę do grupy światłych greckich myślicieli.

Motywacja uczestników tegoż ruchu w XX/XXI w. bywała różna. Podstawową, a jednocześnie najbardziej dyskusyjną, kwestią jest etyka w hodowli, oprawianiu zwierząt. Możemy wyróżnić dwa główne nurty. Pierwszy zakłada całkowitą rezygnację z hodowli i późniejszej konsumpcji zwierząt. Drugi natomiast krytykuje jedynie hodowlę na masową skalę oraz pewne (ponoć brutalne, bezduszne) praktyki. Rosnąca liczba populacji krajów rozwiniętych, bogacenie się społeczeństw wymagają coraz większego uprzemysłowienia metod hodowlanych. W ostatnich latach powstało wiele programów wspierających humanitarne (określenie to powinno być zarezerwowane do stosunków międzyludzkich) traktowanie naszych „braci mniejszych”. Mają one za zadanie promowanie (wbrew ideom wolnego rynku) hodowców spełniających odgórnie ustalane kryteria (nie konsultowano ich jednak wcześniej ze zwierzętami), promocję spożycia ich produktów. To zabiegi ściśle marketingowe ukierunkowane na ludzi zamożnych, mających dostęp do produktów ekologicznych (wielokrotnie droższych od nieekologicznych). 

Część psychologów i etologów twierdzi, że zwierzęta posiadają pewien rodzaj świadomości (odczuwają ból, wykazują lęk itp.). Niektóre zwierzęta (delfiny, małpy człekokształtne, słonie) podejrzewane są wręcz o samoświadomość (pogląd ogranicza się do obserwacji typowo ludzkich zachowań u badanych gatunków). Zwierzęta te jednak nie są przysmakiem, podstawą codziennego jadłospisu (czy słyszał ktoś kiedyś o hodowli słoni na ubój lub rzeźni oprawiającej delfiny). Na słonie polują zazwyczaj kłusownicy łaknący drogocennych kłów (chciwość to zdecydowanie większa ułomność od spożywania mięsa), delfiny są uważane są za rarytas wśród niektórych kultur nadmorskich, a małpy jada się w leśnych ostępach (gdzie trudno o inne źródło białka, soli mineralnych). 

Mniej inteligentne zwierzęta zawdzięczają nam rozrost populacji (bydło, trzoda chlewna, ptactwo). Chociaż są przez nas wykorzystywane w charakterze składników obiadowych, to ochrona (przed warunkami klimatycznymi, drapieżnikami) zapewniana przez hodowców umożliwia im spokojne życie (oczywiście poza przykładami oczywistego bestialstwa, np. torturowaniem zwierząt dla zwykłej uciechy).

Innym ważnym argumentem są względy religijne. Chociaż w czasach postępującej ateizacji sukcesywnie zmniejsza się liczba wiernych (świadomy wybór), to jednak religia nadal pozostaje istotna dla przeważającej większości przedstawicieli ludzkiego gatunku. Stary Testament (święte księgi wyznawców judaizmu, chrześcijaństwa) kilkukrotnie zapowiada nadejście czasów, kiedy wszystkie stworzenia na ziemi zaczną odżywiać się wyłącznie roślinami (co miało oznaczać nadejście czasów harmonii, pokoju). Wyobrażenie, jak może do tego dojść odnajdujemy w popularnym serialu animowanym Futurama.



Żydzi spożywają mięso wyłącznie wtedy, kiedy spełnia wymogi koszerności. Mięso jest כשרות (wym. „kaszrut”, czyli „właściwe”), jeśli zwierzę zostanie zabite zgodnie z prawem Halacha. Musi być to przeżuwające zwierzę o „rozszczepionym kopycie” (a także ryby i niektóre ptaki). Zakazane jest spożycie niektórych fragmentów ciała (krew, nerw kulszowy). Stworzenie musi zostać uśmiercone przez wykwalifikowanego rzeźnika (musi potrafić jednym ruchem poderżnąć zwierzęciu gardło, aby je całkowicie wykrwawić). Następnie truchło jest gruntownie sprawdzone (znanych jest 70 nieprawidłowości, które dyskwalifikują mięso) – jeśli nie spełnia wymagań, jest wyrzucane.

Hindusi (a szczególnie bramini) traktują spożycie mięsa, jako coś wysoce niemoralnego (akceptując jednak spożycie mleka oraz jego pochodnych). Jednocześnie dopuszcza się przemysłowe wykorzystanie skór krów zmarłych na skutek przyczyn naturalnych (co osobiście uważam za bardzo poprawne, godne naśladowania). W Indiach wprowadzono specjalne oznaczenia produktów spożywczych, aby ułatwić wybór w trakcie dokonywania zakupów  (Unia Europejska również wprowadziła naklejki informujące o zawartości, np. żelatyny – tzw. „vlabel”).

Muzułmanie nie mogą jeść produktów będących حرام (wym. „haram”, co dosłownie oznacza „to, co zakazane”), czyli wieprzowiny, krwi, padliny. Niektóre gatunki są dopuszczone do spożycia, ale tylko jeśli zostaną zabite w odpowiedni sposób (nie można choćby w żaden sposób zmniejszać cierpienia zabijanego zwierzęcia, co sprawia, iż jest ono zabijane przy pełnej świadomości). 

Buddyzm nie zakazuje jednoznacznie takowych praktyk kulinarnych, chociaż w zależności od interpretacji अहिंसा (wym. „ahinsa”, co znaczy „niestosowanie przemocy”) wyznawcy różnych odłamów różnią się w poglądach na ten temat (niektórzy jedzą mięso, inni jadają je tylko wtedy, gdy zwierzę nie zostało zabite specjalnie dla nich i nie widzieli momentu ich śmierci, a jeszcze inni całkowicie wystrzegają się jadania mięsiwa). Obecny Dalajlama jada mięso, chociaż oficjalnie ogranicza jego spożycie (co doradza również buddyjskim mnichom).

Wiele pomniejszych ruchów religijnych dołącza do światłych idei przyświecających wegetarianom, chcąc pomnożyć szeregi swoich wyznawców, a także odróżnić się od innych nurtów. Ich motywy (jak również wytłumaczenie takiego zachowania) są najróżniejsze.

Co medycyna sądzi obecnie o wegetarianizmie? Zdania są podzielone, a z całą pewnością można stwierdzić jedno: dieta wegetariańska jest zdrowa (tj. nie powoduje skutków ubocznych u zdrowego człowieka), ale ani nie wydłuża życia (tak działa wyłącznie dieta niskokaloryczna), ani nie czyni go łatwiejszym (choroby cywilizacyjne mają różne przyczyny).

Rośliny nie syntezują witaminy B12, która jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania ustroju ludzkiego. Dlatego osoby hołdujące wegańskiej diecie muszą zażywać suplementy uzupełniające niedobory tejże witaminy.

Istnieje wiele roślin stanowiących świetne źródło wapnia. Ponadto część naukowców twierdzi, że jest ono łatwiej przyswajalne (w Japonii spożywa się niewielką ilość wapnia z soi lub rybich ości, a jednak kraj ten charakteryzuje się niską ilością chorych na osteoporozę). Nadmierne spożycie wapnia pochodzenia odzwierzęcego może przynosić odwrotny efekt, osłabiając strukturę wewnętrzną szkieletu. 

W produktach odzwierzęcych występuje żelazo w łatwo przyswajalnej postaci (dwukrotnie lepiej, niż w produktach roślinnych).  Istnieją badania wskazujące, że odpowiednie zwiększenie dziennej dawki kwasu askorbinowego może poprawić przyswajalność żelaza z produktów pochodzenia roślinnego. Część lekarzy twierdzi, że w niektórych przypadkach następuje samoistna adaptacja do niskiej podaży żelaza (pamiętajmy jednak, iż nie dotyczy do osób cierpiących na niedobory makro – lub mikroelementów we krwi).

Często powtarzanym w dyskusjach argumentem jest rozróżnienie diety wegetariańskiej (zdrowej) od wegańskiej (przesadzonej, niezdrowej). Zaznaczmy, że każda dieta musi być ułożona przez specjalistę w oparciu o badania medyczne konkretnego osobnika. Pozwala to uniknąć negatywnych skutków zmian w diecie (najczęściej samowolnych). Nie zaleca się również przechodzenia na wegetarianizm w młodym wieku, kiedy organizm potrzebuje odpowiedniej ilości składników budulcowych (do prawidłowego wzrostu).

Czy tłuszcze zwierzęce są niezbędne do zdrowego życia? Oczywiście (to ważny surowiec energetyczny). Większość warzyw, owoców jest uboga w tłuszcze (poza awokado). Zdrowe dla ludzkiego ustroju tłuszcze zawierają wyłącznie ryby oraz owoce morza. Pozostałe tłuszcze zwierzęce (nasycone) cechuje większa lub mniejsza szkodliwość (zawierają między innymi gorszy cholesterol LDL). Ryby, owoce morza, orzechy, len, soja, nasiona dyni, nasiona sezamu, awokado, oliwa, olej rzepakowy podnoszą poziom cholesterolu HDL. Cholesterol jest tak niezbędny dla ludzkiego organizmu, iż ten syntezuje go samodzielnie. Nawet pomimo je braków w naszym jadłospisie, ustrój sam wyrówna ewentualny niedobór (bez powikłań zdrowotnych).

A białka? Przecież zielenina nie zawiera pełnowartościowego białka (często słyszy się takie opinie wśród aktywnych sportowców). Białko w pełni wartościowe to takie, które dostarcza nam wszystkich aminokwasów, jakich sami nie potrafimy wytworzyć (fenyloalanina, histydyna, izoleucyna, leucyna, lizyna, metionina, treonina, tryptofan, walina). Wegetarianie mają znacznie mniejsze problemy ze spożyciem odpowiedniej ich ilości (jadają nabiał, jajka), niż weganie. Dobrymi źródłami tychże aminokwasów są gotowane ziemniaki oraz ciecierzyca. W zależności od wieku, prowadzonego trybu życia potrzebujemy różnej ilości białka w diecie.

Czas na jakąś formę podsumowania (połączonego z wyrazem moich osobistych przemyśleń, obserwacji). Żywię głęboki szacunek do osób dążących do czynienia swoich żywotów bardziej doskonałymi (hołduję zasadom samodoskonalenia). Nie wojuję z żadną odmianą wegetarianizmu, chociaż przyznaję, że niektóre przywołują na moją twarz dobrotliwy uśmiech.

Jeśli ktoś świadomie podejmuje decyzję o eliminacji z diety produktów pochodzenia zwierzęcego (z różnych powodów), nie robi nic złego w świetle prawa (lub norm obyczajowych). Problem zaczyna się, kiedy mniejszość (mięsożercy nadal przeważają wśród ludzkiej populacji) stara się usilnie narzucić swoje poglądy innym (poprzez wprowadzanie zakazów sprzedaży produktów, utrudnianie hodowli, stopniową eliminację ze świadomości mas dobre strony spożywania mięsa, nabiału, jajek itp.).

Popieram za to rozliczne inicjatywy poprawiające świadomość złych skutków jadania mięsiwa. Chodzi przecież o to, aby każdy człowiek mógł samodzielnie dokonać wyboru. Istnieją przecież jeszcze inne czynniki (poza religią, etyką, ekologią), takie jak indywidualne przyzwyczajenia smakowe lub kulturowe.

Ludzie nawołujący do odrzucenia kulinarnej przemocy zapominają o pewnej istotnej kwestii. O poziomie zamożności różnych kręgów społecznych. Czy wyobrażacie sobie zmuszenie Indian (żyjących znacznie bliżej przyrody) z amazońskiej puszczy do zaprzestania polowań na małpy, pekari? Niektóre zwyczaje ludów pierwotnych mogą wydawać się nam nieco bezkompromisowe (dekapitacja obcych naruszających teren plemienia), to nie można nazwać ich okrutnymi (jeśli w czasie polowania zabiją matkę, odnajdując przy okazji jej młode, opiekują się nimi i w stosownym czasie wypuszczają je na łono przyrody). Czy najubożsi mieszkańcy Afryki mają przerzucić się wyłącznie na konsumpcję roślin (które jakoś nie chcą rosnąć na pustynnych terenach)? To co najmniej śmieszna wizja.

Jeśli chcecie uchronić przed nadmiernymi cierpieniami zwierzęta, starajcie się dokładnie zapoznawać z kupowanymi produktami (czytajmy skład, sprawdźmy stronę internetową producenta lub opinie o nim). I tak dla przykładu oznaczenia (pierwsza cyfra w ciągu znaków, jakimi opieczętowane jest każde jajo) jajek od szczęśliwych kurek (żyjących w ekologicznych hodowlach)  zaczynają się od cyfry 0. Im wyższa cyfra (oraz cena), tym kury żyją w gorszych warunkach (1 – wolny wybieg, 2 – chów ściółkowy, 3 – chów klatkowy).

Czytajmy, poszerzajmy swoją wiedzę w zakresie zdrowego odżywania się. Nie starajmy się na siłę zwalczać problemu, który problemem nie jest (gdyby wegetarianizm był niezbędny do przetrwania naszego gatunku, już dawno stałby się nieodłączną częścią przyjmowania pokarmu). Niech każdy w swoim sumieniu rozsądzi, co chce widzieć na swoim talerzu obiadowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz