Wegetarianizm to praktyka polegająca na celowym i świadomym
wyłączeniu z codziennej diety produktów pochodzenia odzwierzęcego (w różnym
stopniu skrupulatności). Od wielu lat trwają spory pomiędzy lekarzami
(spierającymi się o wpływ takiego stylu życia na zdrowie), zwolennikami oraz
przeciwnikami, a nawet samymi podgrupami roślinożerców (walczą o tytuł najprawdziwszego
wegetarianizmu). Dzisiaj wszyscy znają zależności pomiędzy jadaniem mięsiwa a
chorobami układu krążenia, niektórymi rodzajami nowotworów, cukrzycą lub
otyłością. Dziś obchodzimy w Polsce Dzień Wegetarian (osobiście uczciłem go
posypaniem solidnej jajecznicy z wkładem mięsnym zielonym szczypiorkiem). Czym
właściwie jest wegetarianizm? Patologią? Kolejną ludzką fanaberią? Ruchem
proekologicznym? Oto moje rozważania na ten temat.
Początki tegoż procederu sięgają czasów prehistorycznych. W
trudnych warunkach klimatycznych pierwsze plemiona ludzkich zbieraczy
przeczesywały okolice w celu znalezienia źródeł niezbędnych witamin (oraz
oczywiście kalorii). Był to wegetarianizm okresowy, gdyż kiedy przeciętny
praczłowiek odnalazł wśród zarośli ptasie gniazdo lub zwierzęce legowisko,
szybko prezentował swoją kreatywność (a także kulinarny talent). Chodziło o
przetrwanie, co wymagało zachowania dobrego zdrowia (czyt. odpowiedniej diety
bogatej w substancje odżywcze). Zaznaczmy, że nigdy w historii wegetarianizm
nie stał się powszechny u jakiegokolwiek narodu.
Z czasem zbieracze stali się rolnikami (starożytne ludy
zamieszkujące brzegi Nilu, Eufratu, Tygrysu, Gangesu, wybrzeża Morza
Śródziemnego lub tereny objęte wpływem deszczy monsunowych). Wśród pewnych
(niewielkich) kręgów (ograniczonych obszarowo) narodziły się praktyki religijne
(pamiętajmy, że były one wówczas niezwykłe zróżnicowane, np. składanie ofiar z
ludzi) zakładające wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Były one zarezerwowane
dla zamożnej części społeczeństwa lub grupy uczonych. Większość ludzi nie mogło
pozwolić sobie na takie dziwaczne praktyki ze względów finansowych, dlatego
hołdowali diecie ubogiej w witaminy.
Rośliny (jako źródło witamin i elementarny składnik jadłospisu)
zostały docenione wraz z rozwojem cywilizacji (wspomnijmy chociaż o sumeryjskim
micie o Gilgameszu). W Odysei
greckiego poety Homera pojawia się wzmianka o tajemniczym ludzie Lotofagów
(pokojowo nastawionym). Plemię to odżywiało się wyłącznie owocami niezwykłej
rośliny (lotosu). Skutkiem ubocznym była postępująca amnezja i ogólna poprawa
samopoczucia (taka dieta zdecydowanie nosi znamiona narkotycznej). Diodor
Sycylijski (grecki historyk) w swoich dziełach opisywał etiopskie ludy
pożywiające się wyłącznie niektórymi gatunkami miejscowych roślin. Podobne wzmianki możemy odnaleźć w
starochińskich (głównie z doliny rzeki Jangcy) i starohinduskich tekstach.
Pamiętajmy, że cały czas była to kwestia niewielkich ruchów
religijnych, której członkowie umyślnie rezygnują z jedzenia mięsa zwierząt
ofiarnych, aby przypadać się swoim bóstwom. Miało to ścisły związek z wiarą w
reinkarnację lub wędrówkę duszy po śmierci ciała (egoistyczne zabezpieczenie
swojej ewentualnej przyszłości). Od zawsze maskowano takie zwyczaje kwestiami
etycznymi, przypisując zwierzętom cechy ludzkie (inteligencję, pamięć, uczucia
wyższe). To całkowicie zrozumiałe, gdyż w tamtych czasach człowiek żył bliżej
zwierząt. Dbał o konia (jedyny środek lokomocji), trzodę chlewną lub bydło (żywiciele
rodziny), a nawet ptactwo (dostarczyciele chudego mięsa, jajek). Z czasem,
kiedy zaczęliśmy zastępować zwierzęta wynalazkami (o większej wydajności),
oddaliliśmy się od nich, sprowadzając je jedynie do roli bezrozumnych źródeł
białka, węglowodanów i tłuszczy.
W średniowieczu wegetarianizm dotyczył przede wszystkim
świątobliwych mnichów (różnych wyznań), odmawiających uczestnictwa w
bestialskim procederze (pozbawiania życia żywych stworzeń). Był to jeden z
elementów ascezy (mnisi bardzo chętnie uprawiali za to rolę, niejednokrotnie
przyczyniając się do rozwoju świadomości i technologii rolniczych). Większe
znaczenie nabrał pod koniec XIX w. (podobnie, jak ruchy feministyczne).
Tworzono liczne towarzystwa wegetariańskie (spełniające również rolę spotkań
towarzyskich). W roku 1908 założono International Vegetarian Union (ang.
Międzynarodową Unię Wegetariańską). Miała ono pełnić funkcje reprezentatywne w
stosunku do licznych mniejszych organizacji. Na początku XX w. rozpoczął się
również gorący spór pomiędzy bracią medyczną o sensowność unikania produktów
pochodzenia zwierzęcego. Zdarzały się nawet praktyki lekarskie oferujące
układanie jadłospisów wegetariańskich w formie panaceum na większość schorzeń
przewodu pokarmowego i skóry.
Występuje wiele odmian wegetarianizmu:
Od 1847 r. za pełnoprawnego wegetarianina może uważać się każdy,
kto odmawia spożycia jakiekolwiek mięsa. Wcześniej określano wegetarian mianem
„pitagorejczyków”, niesłusznie porównując nowożytną modę do grupy światłych
greckich myślicieli.
Motywacja uczestników tegoż ruchu w XX/XXI w. bywała różna.
Podstawową, a jednocześnie najbardziej dyskusyjną, kwestią jest etyka w
hodowli, oprawianiu zwierząt. Możemy wyróżnić dwa główne nurty. Pierwszy
zakłada całkowitą rezygnację z hodowli i późniejszej konsumpcji zwierząt. Drugi
natomiast krytykuje jedynie hodowlę na masową skalę oraz pewne (ponoć brutalne,
bezduszne) praktyki. Rosnąca liczba populacji krajów rozwiniętych, bogacenie
się społeczeństw wymagają coraz większego uprzemysłowienia metod hodowlanych. W
ostatnich latach powstało wiele programów wspierających humanitarne (określenie
to powinno być zarezerwowane do stosunków międzyludzkich) traktowanie naszych
„braci mniejszych”. Mają one za zadanie promowanie (wbrew ideom wolnego rynku)
hodowców spełniających odgórnie ustalane kryteria (nie konsultowano ich jednak
wcześniej ze zwierzętami), promocję spożycia ich produktów. To zabiegi ściśle
marketingowe ukierunkowane na ludzi zamożnych, mających dostęp do produktów
ekologicznych (wielokrotnie droższych od nieekologicznych).
Część psychologów i etologów twierdzi, że zwierzęta posiadają
pewien rodzaj świadomości (odczuwają ból, wykazują lęk itp.). Niektóre
zwierzęta (delfiny, małpy człekokształtne, słonie) podejrzewane są wręcz o
samoświadomość (pogląd ogranicza się do obserwacji typowo ludzkich zachowań u
badanych gatunków). Zwierzęta te jednak nie są przysmakiem, podstawą
codziennego jadłospisu (czy słyszał ktoś kiedyś o hodowli słoni na ubój lub
rzeźni oprawiającej delfiny). Na słonie polują zazwyczaj kłusownicy łaknący
drogocennych kłów (chciwość to zdecydowanie większa ułomność od spożywania
mięsa), delfiny są uważane są za rarytas wśród niektórych kultur nadmorskich, a
małpy jada się w leśnych ostępach (gdzie trudno o inne źródło białka, soli
mineralnych).
Mniej inteligentne zwierzęta zawdzięczają nam rozrost populacji
(bydło, trzoda chlewna, ptactwo). Chociaż są przez nas wykorzystywane w
charakterze składników obiadowych, to ochrona (przed warunkami klimatycznymi,
drapieżnikami) zapewniana przez hodowców umożliwia im spokojne życie
(oczywiście poza przykładami oczywistego bestialstwa, np. torturowaniem zwierząt
dla zwykłej uciechy).
Innym ważnym argumentem są względy religijne. Chociaż w czasach
postępującej ateizacji sukcesywnie zmniejsza się liczba wiernych (świadomy
wybór), to jednak religia nadal pozostaje istotna dla przeważającej większości
przedstawicieli ludzkiego gatunku. Stary Testament (święte księgi wyznawców
judaizmu, chrześcijaństwa) kilkukrotnie zapowiada nadejście czasów, kiedy
wszystkie stworzenia na ziemi zaczną odżywiać się wyłącznie roślinami (co miało
oznaczać nadejście czasów harmonii, pokoju). Wyobrażenie, jak może do tego
dojść odnajdujemy w popularnym serialu animowanym Futurama.
Żydzi spożywają mięso wyłącznie wtedy, kiedy spełnia wymogi
koszerności. Mięso jest כשרות (wym.
„kaszrut”, czyli „właściwe”), jeśli zwierzę zostanie zabite zgodnie z prawem
Halacha. Musi być to przeżuwające zwierzę o „rozszczepionym kopycie” (a także
ryby i niektóre ptaki). Zakazane jest spożycie niektórych fragmentów ciała
(krew, nerw kulszowy). Stworzenie musi zostać uśmiercone przez
wykwalifikowanego rzeźnika (musi potrafić jednym ruchem poderżnąć zwierzęciu
gardło, aby je całkowicie wykrwawić). Następnie truchło jest gruntownie
sprawdzone (znanych jest 70 nieprawidłowości, które dyskwalifikują mięso) –
jeśli nie spełnia wymagań, jest wyrzucane.
Hindusi (a szczególnie bramini) traktują spożycie mięsa, jako coś
wysoce niemoralnego (akceptując jednak spożycie mleka oraz jego pochodnych).
Jednocześnie dopuszcza się przemysłowe wykorzystanie skór krów zmarłych na
skutek przyczyn naturalnych (co osobiście uważam za bardzo poprawne, godne
naśladowania). W Indiach wprowadzono specjalne oznaczenia produktów
spożywczych, aby ułatwić wybór w trakcie dokonywania zakupów (Unia Europejska również wprowadziła naklejki
informujące o zawartości, np. żelatyny – tzw. „vlabel”).
Muzułmanie nie mogą jeść produktów będących حرام (wym. „haram”, co dosłownie oznacza
„to, co zakazane”), czyli wieprzowiny, krwi, padliny. Niektóre gatunki są
dopuszczone do spożycia, ale tylko jeśli zostaną zabite w odpowiedni sposób
(nie można choćby w żaden sposób zmniejszać cierpienia zabijanego zwierzęcia,
co sprawia, iż jest ono zabijane przy pełnej świadomości).
Buddyzm nie zakazuje jednoznacznie takowych praktyk kulinarnych,
chociaż w zależności od interpretacji अहिंसा
(wym.
„ahinsa”, co znaczy „niestosowanie przemocy”) wyznawcy różnych odłamów różnią
się w poglądach na ten temat (niektórzy jedzą mięso, inni jadają je tylko
wtedy, gdy zwierzę nie zostało zabite specjalnie dla nich i nie widzieli
momentu ich śmierci, a jeszcze inni całkowicie wystrzegają się jadania mięsiwa).
Obecny Dalajlama jada mięso, chociaż oficjalnie ogranicza jego spożycie (co
doradza również buddyjskim mnichom).
Wiele pomniejszych ruchów religijnych dołącza do światłych idei
przyświecających wegetarianom, chcąc pomnożyć szeregi swoich wyznawców, a także
odróżnić się od innych nurtów. Ich motywy (jak również wytłumaczenie takiego
zachowania) są najróżniejsze.
Co medycyna sądzi obecnie o wegetarianizmie? Zdania są podzielone,
a z całą pewnością można stwierdzić jedno: dieta wegetariańska jest zdrowa (tj.
nie powoduje skutków ubocznych u zdrowego człowieka), ale ani nie wydłuża życia
(tak działa wyłącznie dieta niskokaloryczna), ani nie czyni go łatwiejszym
(choroby cywilizacyjne mają różne przyczyny).
Rośliny nie syntezują witaminy B12, która jest niezbędna do
prawidłowego funkcjonowania ustroju ludzkiego. Dlatego osoby hołdujące
wegańskiej diecie muszą zażywać suplementy uzupełniające niedobory tejże
witaminy.
Istnieje wiele roślin stanowiących świetne źródło wapnia. Ponadto
część naukowców twierdzi, że jest ono łatwiej przyswajalne (w Japonii spożywa
się niewielką ilość wapnia z soi lub rybich ości, a jednak kraj ten
charakteryzuje się niską ilością chorych na osteoporozę). Nadmierne spożycie
wapnia pochodzenia odzwierzęcego może przynosić odwrotny efekt, osłabiając
strukturę wewnętrzną szkieletu.
W produktach odzwierzęcych występuje żelazo w łatwo przyswajalnej
postaci (dwukrotnie lepiej, niż w produktach roślinnych). Istnieją badania wskazujące, że odpowiednie
zwiększenie dziennej dawki kwasu askorbinowego może poprawić przyswajalność
żelaza z produktów pochodzenia roślinnego. Część lekarzy twierdzi, że w
niektórych przypadkach następuje samoistna adaptacja do niskiej podaży żelaza
(pamiętajmy jednak, iż nie dotyczy do osób cierpiących na niedobory makro – lub
mikroelementów we krwi).
Często powtarzanym w dyskusjach argumentem jest rozróżnienie diety
wegetariańskiej (zdrowej) od wegańskiej (przesadzonej, niezdrowej). Zaznaczmy,
że każda dieta musi być ułożona przez specjalistę w oparciu o badania medyczne
konkretnego osobnika. Pozwala to uniknąć negatywnych skutków zmian w diecie
(najczęściej samowolnych). Nie zaleca się również przechodzenia na
wegetarianizm w młodym wieku, kiedy organizm potrzebuje odpowiedniej ilości
składników budulcowych (do prawidłowego wzrostu).
Czy tłuszcze zwierzęce są niezbędne do zdrowego życia? Oczywiście
(to ważny surowiec energetyczny). Większość warzyw, owoców jest uboga w
tłuszcze (poza awokado). Zdrowe dla ludzkiego ustroju tłuszcze zawierają
wyłącznie ryby oraz owoce morza. Pozostałe tłuszcze zwierzęce (nasycone)
cechuje większa lub mniejsza szkodliwość (zawierają między innymi gorszy
cholesterol LDL). Ryby, owoce morza, orzechy, len, soja, nasiona dyni, nasiona
sezamu, awokado, oliwa, olej rzepakowy podnoszą poziom cholesterolu HDL.
Cholesterol jest tak niezbędny dla ludzkiego organizmu, iż ten syntezuje go
samodzielnie. Nawet pomimo je braków w naszym jadłospisie, ustrój sam wyrówna
ewentualny niedobór (bez powikłań zdrowotnych).
A białka? Przecież zielenina nie zawiera
pełnowartościowego białka (często słyszy się takie opinie wśród aktywnych
sportowców). Białko w pełni wartościowe to takie, które dostarcza nam
wszystkich aminokwasów, jakich sami nie potrafimy wytworzyć (fenyloalanina,
histydyna, izoleucyna, leucyna, lizyna, metionina, treonina, tryptofan,
walina). Wegetarianie mają znacznie mniejsze problemy ze spożyciem odpowiedniej
ich ilości (jadają nabiał, jajka), niż weganie. Dobrymi źródłami tychże
aminokwasów są gotowane ziemniaki oraz ciecierzyca. W zależności od wieku,
prowadzonego trybu życia potrzebujemy różnej ilości białka w diecie.
Czas na jakąś formę podsumowania (połączonego z wyrazem moich
osobistych przemyśleń, obserwacji). Żywię głęboki szacunek do osób dążących do
czynienia swoich żywotów bardziej doskonałymi (hołduję zasadom
samodoskonalenia). Nie wojuję z żadną odmianą wegetarianizmu, chociaż
przyznaję, że niektóre przywołują na moją twarz dobrotliwy uśmiech.
Jeśli ktoś świadomie podejmuje decyzję o eliminacji z diety
produktów pochodzenia zwierzęcego (z różnych powodów), nie robi nic złego w
świetle prawa (lub norm obyczajowych). Problem zaczyna się, kiedy mniejszość
(mięsożercy nadal przeważają wśród ludzkiej populacji) stara się usilnie
narzucić swoje poglądy innym (poprzez wprowadzanie zakazów sprzedaży produktów,
utrudnianie hodowli, stopniową eliminację ze świadomości mas dobre strony
spożywania mięsa, nabiału, jajek itp.).
Popieram za to rozliczne inicjatywy poprawiające świadomość złych
skutków jadania mięsiwa. Chodzi przecież o to, aby każdy człowiek mógł
samodzielnie dokonać wyboru. Istnieją przecież jeszcze inne czynniki (poza
religią, etyką, ekologią), takie jak indywidualne przyzwyczajenia smakowe lub
kulturowe.
Ludzie nawołujący do odrzucenia kulinarnej przemocy zapominają o
pewnej istotnej kwestii. O poziomie zamożności różnych kręgów społecznych. Czy
wyobrażacie sobie zmuszenie Indian (żyjących znacznie bliżej przyrody) z
amazońskiej puszczy do zaprzestania polowań na małpy, pekari? Niektóre zwyczaje
ludów pierwotnych mogą wydawać się nam nieco bezkompromisowe (dekapitacja
obcych naruszających teren plemienia), to nie można nazwać ich okrutnymi (jeśli
w czasie polowania zabiją matkę, odnajdując przy okazji jej młode, opiekują się
nimi i w stosownym czasie wypuszczają je na łono przyrody). Czy najubożsi
mieszkańcy Afryki mają przerzucić się wyłącznie na konsumpcję roślin (które
jakoś nie chcą rosnąć na pustynnych terenach)? To co najmniej śmieszna wizja.
Jeśli chcecie uchronić przed nadmiernymi cierpieniami zwierzęta,
starajcie się dokładnie zapoznawać z kupowanymi produktami (czytajmy skład,
sprawdźmy stronę internetową producenta lub opinie o nim). I tak dla przykładu
oznaczenia (pierwsza cyfra w ciągu znaków, jakimi opieczętowane jest każde
jajo) jajek od szczęśliwych kurek (żyjących w ekologicznych hodowlach) zaczynają się od cyfry 0. Im wyższa cyfra
(oraz cena), tym kury żyją w gorszych warunkach (1 – wolny wybieg, 2 – chów
ściółkowy, 3 – chów klatkowy).
Czytajmy, poszerzajmy swoją wiedzę w zakresie zdrowego odżywania
się. Nie starajmy się na siłę zwalczać problemu, który problemem nie jest
(gdyby wegetarianizm był niezbędny do przetrwania naszego gatunku, już dawno
stałby się nieodłączną częścią przyjmowania pokarmu). Niech każdy w swoim
sumieniu rozsądzi, co chce widzieć na swoim talerzu obiadowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz