Dziś obchodzimy w Polsce chrześcijańskie święto określane
mianem Epifanii (Objawienia Pańskiego). Wszyscy znamy je pod popularną nazwą
święta Trzech Króli. Chociaż dyskutuje się obecnie nad sensownością włączenia
tego dnia do grupy uświęconych (czyt. wolnych od pracy), to niezaprzeczalnie
jest to część naszej narodowej tradycji. Ostatecznie do 16 XI 1960 r.
(zniesiony ustawą parlamentu) dzień ten uznawano z świąteczny. Przywrócono go
dopiero w 2011 r. Pamiętajmy jednak, że święto Objawienia Pańskiego jest dniem
wolnym od pracy również w Austrii, Chorwacji, Finlandii, Grecji, Hiszpanii,
Słowacji, Szwajcarii, Szwecji, Włoszech oraz trzech landach niemieckich
(Badenii – Wirtembergii, Bawarii, Saksonii – Anhalt). Dowiedzmy się jednak
czegoś więcej.
Rozpocznijmy od napisu, jaki widnieje niekiedy na drzwiach
chrześcijańskich domostw. Specjalną kredę (i kadzidło) święci od XV w. Litery C
(tradycja odnosi się do łacińskiego zapisu), M i B oznaczają trzy wielkie
wydarzenia ukazane w Biblii: pokłon trzech mędrców (łac. „Cogito”), wesele w
Kanie Galilejskiej (łac. „Matrimonium”) oraz chrzest (łac. „Baptesimus”) w
rzece Jordan. Mają one przypominać o niezwykłej ofierze Jezusa Chrystusa i
zstąpienia na Ziemię Boga (przyobleczonego w ciało człowieka). Istnieje również
inne rzekome źródło – chodzi o łacińskie zdanie: Christus mansionem benedicat (łac. „Chrystus mieszkanie błogosławi”). Św. Augustyn pisał też o zdaniu: Christus multorum benefactor (łac. „Chrystus dobroczyńcą wielu”). Szerzej
znana interpretacja spolszczonego napisu (K+M+B) to imiona Mędrców (Kacper,
Melchior, Baltazar). Na końcu zwykło się dodawać aktualny rok w zapisie
arabskim.
W początkowym okresie Chrześcijaństwa wierni uświęcali
jedynie niedziele (na pamiątkę Zmartwychwstania Pańskiego) i Paschę. Na mocy edyktu
mediolańskiego z roku 313 r., ogłoszonego wspólnie przez cesarza zachodniej
części Imperium Rzymskiego Konstantyna Wielkiego (ponoć objawienie ze snu
umożliwiło mu zwycięstwo nad konkurentem w bitwie przy moście Mulwijskim) oraz
cesarza jego wschodniej części Licyniusza, wyznawcy Chrystusa zyskali prawo do
nieskrępowanego oddawania czci swojemu Bogu. Jednocześnie zwrócono wszystkie
ziemie, mienia zagrabione gminom chrześcijańskim na przestrzeni wieków
prześladowań religijnych. Wprowadzono wówczas Święto Objawienia się Boga
światu. Początkowo obchodzono je 25. grudnia (wówczas Rzymianie obchodzili
święto boga Słońca – Sola). W ramach tego święto obchodzono wspomnienie Bożego
Narodzenia, wizyty Mędrców ze Wschodu, Chrzest Jezusa, a także początkowe cuda sprawiane
przez Chrystusa.
Kilka lat później (ok. 360 r.) Boże Narodzenie doczekało
się osobnego święta, a święta Epifanii przeniesiono na 6 stycznia (co nie było
oryginalnym pomysłem, gdyż wówczas starożytni Egipcjanie świętowali narodziny
boga Słońca – Horusa). Wedle staroegipskich wierzeń narodzinom nowego boga
towarzyszył niezwykły fenomen na wodach Nilu – miały się one zamienić w krew
(piasek na wielu plażach okalających Nil ma czerwonawą barwę, a zabrany przez
nurt w czasie pływów rzeczywiście mógł barwić wodę). Pomysłowi (i jak zawsze
praktyczni) Chrześcijanie wykorzystali okazję do zastąpienia tych pogańskich
zabobonów historią o cudownym przemienieniu wody w wino podczas wesela w Kanie
Galilejskiej. Ostateczny podział nastąpił dopiero w początkach drugiego
tysiąclecia: w 12. dzień po Bożym Narodzeniu wspominamy Trzech Mędrców (6
stycznia w tradycji rzymskokatolickiej), w pierwszą niedzielę po święcie
Objawienia Pańskiego wspominamy chrzest Chrystusa w Jordanie, a w drugą
niedzielę cud w Kanie Galilejskiej.
W państwie polskim święto to było uroczyście celebrowane
od jego zarania. Szczyt popularności na ziemiach ówczesnej Rzeczypospolitej
przypada na wiek XVII. Król Jan Kazimierz dla jego uczczenia składał na ołtarzu
(w ramach dobrowolnej ofiary) wszystkie monety bite w roku ubiegłym.
Poświęconym przez kapłana złotem dotykano całej szyi, by uchronić ją od
choroby. Domy okadzano świeżo uświęconym kadzidłem (dotyczyło to nie tylko
budynków, domowników, ale i zwierzęt). Przy świątyniach wyrastały kramy, na
których ludzie mogli zaopatrzyć się w kredę lub mirrę (dzisiaj można ją
otrzymać za darmo w każdym kościele). Zwyczaj okadzania został oczywiście
zapożyczony (spotyka się go w tradycji wielu starożytnych kultur). Należy
odróżnić kadzidło (żywice z różnych drzew wonnych, balsamicznych z domieszką somalijskich,
etiopskich bądź arabskich ziół) od mirry (żywica drzewa Commiphora Myrcha). W Polsce kultywowano również
rozdawanie w tym dniu ciasta z pojedynczym migdałem. Szczęśliwiec, który
otrzymał kawałek z owym pestkowcem, zostawał „Migdałowym Królem”. Był to
również okres kolędowania (w ramach nagrody kolędnicy otrzymywali maślane
rogale, zwane „szczodrakami”). Uznawano je też za początek karnawału.
Hołd złożony przez Trzech Mędrców został
opisany wyłącznie w Ewangelii św. Mateusza. To symboliczny pokłon pogańskiego
świata składany Słowu Wcielonemu (niektórzy teologowie uznają Mędrców za
odbicie pierwotnego Kościoła złożonego z pogan, którzy przybywają z krańców
świata, aby ukorzyć się). Zagadką pozostaje, czy gwiazda (znak narodzin nowego
króla żydowskiego) rzeczywiście pomogła im w podróży, wskazując drogę do
Betlejem. Johannes Kepler usiłował wytłumaczyć astrologiczny fenomen gwiazdy betlejemskiej
zbliżeniem się Jowisza oraz Saturna (miało ono miejsce w tym samym roku, co
narodziny Jezusa). Innym wytłumaczeniem jest wizualizacja komety Halley’a (ona
również była widoczna na nieboskłonie w tym okresie). Żydzi byli przez wiele
lat więzieni na terenie Babilonii i Persji, przez co Mędrcy ze Wschodu mogli
znać proroctwo Balaama (o powiązaniu niesamowitej gwiazdy z nowym królem
Izraela). Zresztą ludy Bliskiego Wschodu również dzisiaj posiadają głęboko
zakorzenioną wiarę, że każdy człowiek posiada własną gwiazdę.
Św. Mateusz nie mówi o królach, lecz o
Magach (słowo często pojawiające się na kartach Starego Testamentu, a wówczas
oznaczało astrologów). Grecki historyk Herodot (w swoich dziełach opisywał
wojny grecko – perskie) Magami nazywał irańskich uczonych. Z kolei Arystoteles
określał w ten sposób uczniów Zaratustry. Ewangelista podaje, że przybyli ze
Wschodu (Arabii, Babilonii lub Persji). Niektóre podania mówią o murzyńskim
Magu z Afryki (choć jest to zapewne nadinterpretacja Psalmu 71. – to ten tekst
odpowiada również za zrównanie ich z królami). Ich nadejście zostało
przepowiedziane również przez Izajasza. Liczba Magów również jest kwestią
sporną (św. Mateusz o niej nie wspomina). Malowidła na ścianach rzymskich
katakumb ukazują ich w licznie dwóch, czterech bądź sześciu (u Ormian jest ich
nawet dwunastu). Liczba trzy wzięła się zapewne od ilości złożonych darów.
Imiona (Kacper, Melchior, Baltazar) dodano znacznie później (VIII w.) i nie są
w żaden sposób potwierdzone.
W tym roku zetknąłem się z nowożytną tradycją Orszaku
Trzech Króli. Zwyczaj ten pochodzi z Hiszpanii (powielany później w Meksyku).
Oryginalnie (najstarszy urządzany jest w miasteczku Alcoy) organizuje się je w
przeddzień święta Objawienia Pańskiego (5 stycznia). Trzej Królowie
przejeżdżają w wielobarwnym orszaku ulicami miast, rozdając dzieciom łakocie i
drobne upominki. Największy, madrycki, jest co roku transmitowany przez
telewizję TVE. W naszym nadwiślańskim kraju Orszaki urządzamy od 2004 r. (oczywiście
po swojemu, tj. 6 stycznia).
Miałem wielkie nieszczęście być świadkiem tegorocznego
Orszaku na terenie miasta Warszawy. Spodziewałem się nawiązań do tradycji.
Gorzko się zawiodłem. Główną atrakcją nie była przebieżka Trzech Mędrców, ale
całe stada aniołków, diabełków, rzymskich legionistów lub postaci wyciągniętych
z bajek Disneya (ktoś wpadł na pomysł, aby przyodziać hordy dzieci w kostiumy i
puścić je kłusem za Królami). „Pedobearowi” na pewno by się to spodobało. Ja
jednak wróciłem do domu mocno zniesmaczony. A tak bardzo chciałem, by ten dzień
różnił się od szarej codzienności w tym przyprawiającym o szaleństwo kraju. Może
innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz