Wojownicy ninja musieli niekiedy dopasowywać się do
sytuacji. Nawet najbardziej skomplikowane plany zaopatrzone w stosowną ilość
alternatywnych rozwiązań narażone są na zniweczenie przez przypadkowe
wydarzenia. Zdolność improwizacji pozwala nam nie tylko popisać się w czasie
słownej szermierki z nielubianą osobą, ale także ratuje nasze życia w
kłopotliwej sytuacji. Cały sekret korzystania z tej niezwykłej siły kryje się w
naszej wyobraźni. Codzienne czynności, monotonia związana z niezmieniającym się
życiem skutecznie usypiają nasze wrodzone instynkty. Jesteśmy przecież
przedstawicielami gatunku, który zdołał opanować całą planetę, a już planowana
jest przecież ekspansja na inne ciała niebieskie w bezkresnych przestworzach
Kosmosu. Taka przynależność zobowiązuje do ustawicznego poszukiwania nowalijek,
rozwiązań poprawiających lub ułatwiających proste czynności. To jednak jest
domeną wszelkiego rodzaju wynalazców. Jako kontynuatorzy tajemnej sztuki
wojowników cienia powinniśmy wykorzystać naszą kreatywność do zapewnienia sobie
przewagi walce. Czas na zapoznanie się z bronią improwizowaną.
Ninja stworzyli całą gałąź wiedzy nazywaną przez nich Bezkresem. Zamysł polegał na
przekazywaniu adeptom odpowiedniego światopoglądu, zaszczepianiu konkretnego
(sprawdzonego w czasie dziesięcioleci) sposobu myślenia, aby zwiększyć szanse
na zakończenie powierzonej im misji powodzeniem. Wielu ludzi uważa ludzi
nieustannie poszerzających swoją wiedzę za dziwaków, bo przecież w życiu
codziennym nie przydaje nam się np. metoda eliminacji Gaussa (chyba, że
jesteśmy matematykami). To poważny błąd sprowadzający nas do roli maszyn
zdolnych do wykonania jedynie z góry przedzielonych funkcji. Przecież analityk
finansowy może w wolnych chwilach zgłębiać zawiłości literatury skandynawskiej,
a lekarz po godzinach swojej pracy z lubością oddawać się lutowaniu bądź
skrawaniu. Z podobnego założenia wychodzili ninja, powtarzając za武蔵宮本:
poznajcie wszelkie sposoby. Wiedzę
zawartą w Bezkresie podzielono na
trzy części: specjalne sposoby poruszania się, specjalne narzędzia oraz仙人術 (wym.
„senninjutsu”).
Ninja starali się działać zakulisowo, dlatego też często określa się
ich wojownikami cienia. Specjalne
metody poruszania się nie ograniczały się wyłącznie do technik zmiany pozycji
znanych wyłącznie mistrzom ninjitsu. Chodziło przede wszystkim o zachowanie
agenta w czasie zadania (niezależnie od jego charakteru, czyli dotyczyło to
zarówno zwiadu, jak i morderstwa czy sabotażu). Ninja lubowali się w wymyślnych
strojach, czasami wczuwając się w jednego z setek nic nie znaczących
chłopów, by przy innej okazji udawać
spadkobiercę legendarnego rodu z drugiego końca Japonii. Potrafili nie tylko
świetnie się maskować, ale również wspaniale odgrywać swoje role (niekiedy
pobierali lekcje aktorstwa od profesjonalnych pracowników teatralnych).
Powodzenie misji zależało od delikatnego podejścia do tematu dotarcia na
miejsce jej realizacji oraz opuszczeniu go po wykonaniu zadania (w przypadku
ninja należy mówić raczej o rozpływaniu się w powietrzu). Prawdziwy skrytobójca
musi nauczyć się zdobywać potrzebne informacje, nie zwracając na siebie
przesadnej uwagi otoczenia (zamiast brutalnego przesłuchania można przecież
spić strażnika w okolicznej spelunce, po czym wykorzystać jego wdzięczność do poznania
rozmieszczenia straży). W spisanych przed wiekami historiach nie zachowało się
wiele przekazów o bezczelnych wojownikach cienia, którzy nie zważając na takie
drobnostki, jak przewaga liczebna wroga, osiągali wyznaczony wcześniej cel nie
w mrokach nocy, ale w świetle dnia przy akompaniamencie okrzyków pełnych bólu,
cierpienia (należy jednak wspomnieć, że zawczasu podtruwali załogę zamku, aby
uniemożliwić jej skuteczną samoobronę). Pochwycenie przez wroga nie kończyło
zadania agenta – rozpoczynało się zupełnie nowe polegające na ochronie tajemnic
klanu, a następnie ucieczce w myśl zasady: Nie
pozwól się zauważyć, lecz gdy cię już zauważą, nie pozwól się pojmać, a jeśli
nawet cię pojmą – nie pozwól uwięzić własnego umysłu. Wszystkie zagrywki
nazywano ogólnie tawasaki (sztuką
unikania).
Ninja byli bardzo zręcznymi rzemieślnikami. Nie chodziło jedynie o
wytworzenie dziesiątków sztuk (niekiedy bardzo pomysłowej) broni, ale również o
stwarzanie innych potrzebnych w czasie realizacji zadania przedmiotów. Drogi
bywają kontrolowane przez siły porządkowe podległe regionalnej władzy, dlatego
warto zaopatrzyć się w stosowne dokumenty umożliwiające przejazd (np. dokumenty
przewozowe, kupiecki glejt, rozkazy wojskowe, świadectwa urodzenia). Czasami
wojownicy cienia musieli posiadać coś (np. zjawiskowo piękną刀),
co zainteresuje nasz cel. Ostatecznie zyskując czyjeś zaufanie kosztownymi
podarkami, możemy zbliżyć się na odległość ułatwiającą zadanie perfekcyjnie
wymierzonego ciosu. Artyzm był nieodłączną częścią życia członków klanu
odpowiedzialnych za zaopatrzenie agentów w pomocne gadżety, które pomogą odejść
komuś uparcie odmawiającemu śmierci z przyczyn naturalnych (dzisiaj jest to
choćby ładunek wybuchowy ukryty w długopisie lub pokryta silną trucizną guma do
żucia).
Poznaliśmy już wiele rodzajów broni różniących się od
siebie nie tylko cechami fizycznymi (ciężarem, kształtem), ale także
funkcjonalnością. Niestety zdarzają się sytuacje, w których jesteśmy pozbawieni
ulubionych narzędzi mordu (np. po kontroli strażnika za pomocą elektronicznego
skanera nasz sprzęt zostanie z łatwością wykryty, a my sami uwięzieni). Musimy
więc poradzić sobie jakoś bez nich. Nasze otoczenie skrywa olbrzymią liczbę
broni improwizowanej mogącej z powodzeniem zastąpić swoje bojowe odpowiedniki.
Zwykła ściereczka kuchenna może zastąpić nam garotę. Stłuczona szklanka,
widelec, wykałaczka sprawdzą się w roli improwizowanych ostrzy. Oblanie kogoś
wrzątkiem wyłączy go z walki na czas pozwalający na jego pokonanie (później
możemy pożyczyć sobie broń wroga, bo przecież nie przyda mu się na tamtym
świecie). Garnek lub patelnia pomogą nam sparować wymierzony w nas cios.
Przykłady można byłoby długo mnożyć, ale zwróćmy uwagę, że nie opuściliśmy
nawet kuchni! Ileż pomocnych rekwizytów może odnaleźć doświadczony artysta
sztuki śmierci w każdym z pomieszczeń… Jak zwykle, ogranicza go jedynie jego
własna pomysłowość. Wiedzą o tym strażnicy więzienni na co dzień spotykający
się z bronią wykonywaną z codziennych przedmiotów przez żądnych krwi (choć znudzonych)
więźniów.
Czym byliby nawet najbardziej skuteczni zabójcy pozbawieni
odpowiedniego zaplecza logistycznego? Prawdopodobnie zwykłymi rzezimieszkami
najmującymi się byle komu. Klany ninja były niebywale rozbudowane. Oprócz
świetnie wyszkolonych jednostek frontowych składały się także z inżynierów,
lekarzy, szamanów etc. Oczywiście każdy z wojowników musiał posiadać
elementarne podstawy ze wszystkich specjalizacji, ale przecież jej mistrzowskie
opanowanie nie mogło udać się każdej osobie (indywidualne uzdolnienia). Grupa
operacyjna składała się zazwyczaj z pięciu wojowników cienia, z których każdy
miał ściśle ustalone zadanie (przed wyruszeniem szczegółowo planowano akcję):
jeden zbierał informację, inny przygotowywał stosowne pomoce lub zabezpieczał
drogi ucieczki, a jeszcze inny wykonywał zlecenie, choćby poprzez zgładzenie
celu. Ninja nie stronili nawet od najbardziej nieprawdopodobnych sztuk –
wszystko dla uzyskania przewagi w walce. Dlatego też możemy wyróżnić w ich
asortymencie techniki egzocentryczne (naukowe) oraz ezoteryczne (np. chińska
astrologia, hipnoza).
W Chinach od stuleci krążą pogłoski o tzw. dotyku śmierci.
Miały być to ponoć techniki umożliwiające uśmiercenie wybranej osoby pojedynczym
ciosem lub też na odległość (odmiana telepatii). W Japonii zwykło się uważać,
że mistrzami tej trudnej sztuki byli właśnie ninja. Dzisiaj, po latach badań,
można stwierdzić z całą pewnością, iż… Wojownicy cienia nie potrafili go
opanować. Jednak z właściwym sobie animuszem oraz zuchwałością udawali
posiadanie takiej umiejętności. Stosowano specjalnie wyprofilowane ostrze
pozwalające rozrywać ludzkie gardła od środka. Bardzo cienkie szpikulce
przekłuwały mózgi, wnikając przez naturalne otwory ciała, tj. dziurki w nosie,
uszy (nie pozostawiały żadnych widocznych śladów, a w średniowieczu rzadko
przeprowadzano autopsję). Sprytnym rozwiązaniem było również nasączanie
trucizną szat obranej za celi osoby. Ninja byli bardzo zmyślnymi trucicielami,
ale o przykładach sztuki zielarskiej (to dwie strony tego samego medalu)
opowiem w innym artykule.
Nie bójmy się improwizować. Dzisiejszy, bezpieczny i
pacyfistyczny świat wymusza na nas działanie w określonych przez społeczeństwo ramach,
co tłumi nasze naturalne instynkty. Nie doradzam praktykowania sztuki
skrytobójstwa, ale radzę za to wszystkim, aby częściej pokazywali kły –
ostatecznie każdy z nas jest osobą wyjątkową, więc nie ma powodu, by dawać się
poniżać osobie na wyższym stanowisku czy z zasobniejszym portfelem. Dajmy upust
naszej wyobraźni. A jeśli wpadniemy w tarapaty, to w starciu oko w oko z
napastnikiem możemy zachować się tak, jak bohater filmu The Chronicles of Riddick, Richard B. Riddick (zbiegły skazaniec,
morderca):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz