sobota, 15 lutego 2014

Prawdziwe supermoce cz. II



Nasze ciała nadal stanowią zagadkę dla badających je naukowców. W zeszłym roku belgijskim lekarzom udało się opisać nieznane dotąd medycynie ścięgno w okolicach stawu kolanowego (aby udowodnić jego istnienie przebadali blisko 2 tys. pacjentów). Na szczęście to odkrycie nie jest dowodem na postępującą mutację naszego DNA, ale stanowi jedynie przykład zbyt wąskiego postrzegania rzeczywistości (rzeczony fragment ciała został opisany ponad dwieście lat wcześniej przez francuskiego uczonego, jednak jego odkrycie nie zostało uznane, a jego osiągnięcia zapomniane). Meandry ludzkiego umysłu są nadal nieprzebytymi przez naukę obszarami, chociaż nie ustajemy w wysiłkach, aby zrozumieć mechanizmy rządzące naszym funkcjonowaniem. Poznaliśmy już kilka przykładów pozornie niemożliwych osiągnięć ludzi wyróżniających się na tle ogółu swoimi nadnaturalnymi zdolnościami. Dzisiaj pora na przedstawienie kilku kolejnych nadludzi.

Każda osoba znająca ogólnie realia II wojny światowej słyszała o idei stworzenia żołnierza doskonałego (obdarzonego nadludzką siłą oraz wytrzymałością wojownika odpornego na stres, zmęczenie). Nad projektami takimi pracowali równocześnie Amerykanie, Japończycy, Niemcy oraz Rosjanie (oczywiście wszystko odbywało się za zamkniętymi drzwiami w trosce o pewny sprzeciw opinii publicznej wobec eksperymentowania na żywych ludziach). Oficjalnie badania nie przyniosły jakichkolwiek pozytywnych wyników (mimo stosowania najróżniejszych metod). W roku 1999 na terenie Niemiec przyszedł jednak na świat bardzo niezwykły chłopiec. W trosce o jego bezpieczeństwo do dzisiaj nie ujawniono jego danych personalnych. Znamy jedynie określenie, jakim posługiwali się badający go lekarze: Überboy. Jego ciało nie posiadało ani grama tłuszczu charakterystycznego dla niemowląt. Posiadał za to w pełni ukształtowane (tj. rozbudowane i wyrzeźbione) mięśnie. Już w wieku czterech lat potrafił godzinami trzymać na wyprostowanych rękach ciężarki o wadze 5 kg każdy (dla dorosłego sportsmena taki wysiłek stanowiłby nie lada wyzwanie). Podejrzewa się obecnie, że za wszystko odpowiada rzadki układ genów (całkowity brak miostatyny odpowiedzialnej za ograniczenie rozrostu tkanki mięśniowej). Prawdopodobniej jest to skutek nagromadzenia się odpowiedniego materiału genetycznego u poprzednich pokoleń (cała rodzina Überboya słynie z niezwykłej siły – jego dziadek w bardzo podeszłym wieku nadal bez trudu podnosił ponad 100 kg kamienie młyńskie). Lekarze nie są pewni przyszłości tego człowieka – jego stan jest nieustannie monitorowany, gdyż niektórzy badacze upatrują w jego genomie szansę na skuteczne leczenie pacjentów cierpiących na dystrofie mięśniowe.

W naszym świecie istnieje odpowiednik szkoły dla uzdolnionej młodzieży prof. Xaviera. Nie uczą się tam jednak osoby dotknięte najróżniejszymi mutacjami, a pokorni buddyjscy mnisi. Chodzi oczywiście o Klasztor Shaolin umiejscowiony w chińskiej prowincji Henan. Tamtejsi pustelnicy znani są z nadludzkich umiejętności. Potrafią nie tylko otaczać się zbroją z energii duchowej (ograniczają w ten sposób obrażanie, zyskując także możliwość niszczenia bardzo wytrzymałych przedmiotów, np. żelaznych sztab), ale również kontrolować procesy fizjologiczne swojego organizmu (nie chodzi tu o utrzymywanie moczu po wypiciu wielu litrów napoju). Dzięki odpowiednim ćwiczeniom fizycznym oraz medytacji są w stanie obniżyć swój metabolizm o ponad 75% (w czasie snu nasz metabolizm zwalnia o ok. 10%), dzięki czemu potrzebują niewielkich ilości odpoczynku, pożywienia. Niecodzienną umiejętnością jest również zwiększanie temperatury określonych części ciała (głównie palców u rąk, stóp) o ponad 17°C. Pozwala im to przeżyć w nieogrzewanych kamiennych dormitoriach pozbawionych ogrzewania. Nadzwyczajne zdolności już wieki temu przyniosły prostolinijnym mnichom miano Bóstw Strażniczych.

Boicie się bólu? A może uważacie, że posiadacie wysoką nań tolerancję? Niezależnie od odpowiedzi na te pytania Wasze zdolności wypadają blado przy Timie Cridlandzie znanym również pod pseudonimem Zamora lub Król tortur. Jego ciało odznacza się nieprawdopodobną wręcz odpornością na bolesne doznania. Obecnie Cridland dorabia na życie pokazami samookaleczenia. Specjalizuje się w połykaniu mieczy, spacerowaniu po rozżarzonych węglach, sypianiu na nabitych gwoździami deskach (sporadycznie w czasie snu daje się przejechać samochodom osobowym – wszystko dla uatrakcyjnienia wystąpienia). Sam zainteresowany twierdzi, że kontroluje swoje receptory czuciowe, ograniczając w ten sposób doznawanie cierpienia. Lekarze doszukują się u niego raczej bardzo rzadkiej genetycznej mutacji zwiększającej jego tolerancję na ból. Receptory nie działają poprawnie, nie przekazując do mózgu informacji o niebezpiecznej sytuacji, nawet kiedy przebija swoje ciało ostrymi szpikulcami (sztukmistrz nie posiada niestety zdolności regeneracji, co naraża go na poważne powikłania takich pokazów). Paradoksalnie taka zdolność jest przekleństwem – bardzo łatwo wystawimy się wówczas na groźne urazy, których moglibyśmy uniknąć, polegając na wypróbowanej od wieków ucieczce przed zagrożeniem (na pewno niejednokrotnie błyskawicznie cofaliście rękę przy oparzeniu).

Wielu ludzi chciałoby ograniczyć czas poświęcany na sen, nie narażając się przy tym na problemy zdrowotne. Na świecie mnóstwo osób nie radzi sobie z problematyczną bezsennością (nie chodzi tu o pojedynczą nieprzespaną  z powodu silnego stresu noc ). Niektórzy jednak przodują w tym swoistym współzawodnictwie (kto nie śpi dłużej), zyskując miano Niezasypiających. Medycyna zna kilka przypadków ludzi niepotrzebujących snu do prawidłowego funkcjonowania. Pochodzący z Wietnamu Thai Ngoc zachorował w wieku 31 lat na nieznaną chorobę objawiającą się bardzo wysoką gorączką. Od tamtej pory ani razu nie zasnął (pozostaje przytomny już od 41 lat). Jego kondycja nie ucierpiała z racji tego pozornie wycieńczającego trybu życia (lekarze są zgodni, że jest całkowicie zdrowy). Ngoc nie może zmrużyć oka niezależnie od ilości zażytych środków nasennych. Nawet ciężka praca (codziennie przenosi dwa worki ryżu ważące po 48 kg z miasta do swojego domu oddalonego o 17 km). Podobne trudności z zasypianiem miał węgierski żołnierz Paul Kern. W czasie I wojny światowej został postrzelony w głowę, co doprowadziło do zaniku potrzeby snu (przeżył 40 lat bez zmrużenia oka). Ileż rzeczy można byłoby dokonać, gdybyśmy nie musieli spać – to jakby żyć jednocześnie dwoma życiami.

Ната́лья Никола́евна Де́мкина (czyt. Natalya "Natasha" Nikolayevna Demkina) urodziła się w roku 1987 w Sarańsku. Ta młoda kobieta wprawiła świat nauki w niemałe zdumienie, kiedy stwierdziła, że potrafi przenikać wzrokiem przedmioty (coś w rodzaju aparatu Roentgena w oczach). Zgodnie z relacjami jej matki od zawsze wykazywała zdolność szybkiego przyswajania wiedzy. Jednak dopiero w wieku ośmiu lat nastąpiła manifestacja jej niesamowitych zdolności. Dziewczynka w czasie niedzielnego popołudnia zaczęła krzyczeć, twierdząc, iż widzi wnętrza ciał swoich rodziców w formie wielobarwnych plam. Szybko okazało się, że analizując te niezwykłe obrazy potrafi diagnozować schorzenia wewnętrzne. Z czasem zyskała miano Dziewczynki Roentgena, ciesząc się uznaniem wśród miejscowej społeczności (jej konsultacja uchodziła za tańszą formę leczenia od konwencjonalnej służby zdrowia). W końcu pogłoski o jej zdolnościach dotarły do naukowców. Lekarze stwierdzili, iż potrafi ona bezbłędnie podać zawartość żołądka badanego, zdiagnozować u pacjenta nowotwór (dostrzegała nawet bardzo drobne cysty). Niektóre badania wykazały jednak poważne błędy w rozpoznawaniu chorób. Okazało się jednak, że jest to nie wina nietypowej wizji dziewczynki, ale braku wiedzy fachowej, dlatego też Ната́лья postanowiła rozpocząć studia na moskiewskiej Akademii Medycznej.

Niejaki mistrz Zhou potrafi rozgrzać swoje ciało do niemal 98°C (udokumentowano taki proces przy pomocy kamery termowizyjnej). Po rozgrzaniu swoich dłoni potrafi zagotować wodę, trzymając czajnik w rękach i wykorzystując do tego energię swojego ciała. Ten mistrz chińskiej sztuki Qi Gong jest zdolny do zmniejszania rzeczywistego ciężaru swojego ciała, co umożliwiało mu przechodzenie po rozpiętych w powietrzu kartkach papieru bez rozrywania ich. Ludzka Pochodnia uzyskał swoje niezwykłe zdolności poprzez lata wyrzeczeń oraz treningów pod okiem wiekowych mędrców nauczających w różnych miejscach rozsianych po całej Azji. Po latach przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, dając pokazy swoich zdolności, aby kultywować tradycyjne sztuki walki. Jego nauki cieszyły się sporą popularnością, przyciągając nie tylko rzesze potencjalnych adeptów, ale również naukowców zainteresowanych fenomenem Zhou.

Czasami słyszymy o twardogłowych ludziach nieskorych do zmiany swojego zdania niezależnie od okoliczności. Gino Martino jest przykładem takiego twardogłowego osobnika – dosłownie. Martino, nazywany przez niektórych Królem Główkowania, słynie ze swoich niesamowicie silnych ciosów zadawanych przy pomocy własnej głowy. Chociaż miłośnicy sztuk walki są raczej przyzwyczajeni do takich zagrań, to skuteczność działań Martino zasługuje na szczególną uwagę. Ostatecznie naprawdę niewielu ludzi jest w stanie czołem przebić kilkanaście betonowych bloczków czy wbić w kawałek drewna 15 – centymetrowy stalowy gwóźdź. Większość przedstawicieli naszego gatunku najprawdopodobniej doznałaby ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podejmując próbę powtórzenia jego wyczynów (wstrząs mózgu byłby łagodnym wyrokiem). Gino praktykuje takie ćwiczenia codziennie, a lata obijania głowy nie wpłynęły na jego zdolności umysłowe (co niestety czasami zdarza się zawodowym bokserom). Grubość czaszki normalnego człowieka wynosi ok. 7 milimetrów. Czaszka Martino jest ponad dwukrotnie grubsza (14,7 mm), co jest skutkiem wady genetycznej. Niestety skóra pokrywająca jego pancerną głowę nie ma nadnaturalnej wytrzymałości, co jest z kolei powodem wielu powierzchownych, ale bardzo widowiskowych urazów (twarz umazana krwią zawsze robi wrażenie na publiczności). 

Lekarze od początku istnienia medycyny musieli radzić sobie z alternatywnymi terapiami oferowanymi najczęściej przez niewykształconych znachorów. Oczywiście niekiedy dysponowali umiejętnościami pozwalającymi na skuteczne leczenie pewnych chorób. Przykładem takiego szamana jest niejaki Jan od Boga (tak naprawdę nazywa się Joao de Teixeira de Faria). W wieku 16 lat błąkał się po okolicznych wsiach (przyszedł na świat w centralnej części Brazylii), szukając dorywczego zatrudnienia. Nagle doznał wizji nakazującej mu wizytę w pobliskim kościele. Tam dokonał pierwszych cudów (nauka bardzo nie przepada za tym określeniem). Codziennie odwiedzają go tysiące chorych z całego świata. Na oczach zebranych przeprowadza operacje chirurgiczne (zarówno dostrzegalne gołym okiem, jak i te niewidzialne) bez jakiegokolwiek znieczulenia. Badania medyczne dowodzą skuteczności jego działań, chociaż zdarza się, iż nie potrafi on uleczyć danego pątnika.

Pewien Malezyjczyk może poszczycić się tytułem Królewskiego Zęba. Rathakrishnan Velu posiada niesamowicie silne szczęki. Znany jest z pobicia rekordu w przeciąganiu ciężarów przy wykorzystaniu jedynie mocy swoich zębów. W czasie swojego niezwykłego wyczynu trzymał między swoimi szczękami stalową linę, przeciągając lokomotywę oraz siedem wagonów (cały skład ważył ponad 297 ton) przez prawie trzy metry (2,94 m). Warto zaznaczyć, że nie jest to jedyny taki pokaz niezwykłej siły – poprzednie rekordy w przeciąganiu pociągów również należały do Velu. Sam mocarz jest ortodoksyjnym wegetarianinem, co może w pewien sposób wyjaśniać wytrzymałość jego uzębienia. Inną przyczyną może być regularny trening fizyczny (Velu rozpoczyna dzień o 4 rano od biegu na dystansie 25 km, by następnie kilkadziesiąt razy podnieść sztangę o wadzie 250 kg oraz wykonać specjalne ćwiczenia szczęk). Ciekawe jakiej pasty do zębów używa?

劉少林 (wym. Liew Thow Lin) należy do bardzo wąskiej grupy osób charakteryzujących się anormalną magnetycznością ciała. Pan Magnes potrafi przytrzymywać przystawione do jego ciała metalowe przedmioty jedynie dzięki naturalnemu polu magnetycznemu. W odróżnieniu od większości ludzi obdarzonych nadludzkimi demonstruje swoje umiejętności w ramach działalności charytatywnej. Jego życiowy rekord to ponad 20 przedmiotów o łącznej wadze 37 kg utrzymanych jednocześnie. Dzięki swojemu ciału potrafi również przeciągnąć samochód, opierając tylko delikatnie dłonie na masce auta. Wbrew powszechnej opinii sekretem jego demonstracji nie jest magnetyzm, ale specyficzna budowa wewnętrzna skóry znacznie zwiększająca tarcie pomiędzy nią a przyłożonymi przedmiotami o odpowiedniej powierzchni. Cecha ta jest dziedziczna (Lin przekazał ją swoim wnukom).

Codziennie mijamy na ulicy wielu ludzi. Niektórzy z nich nie tylko są przekonani o swojej wyjątkowości, ale za sprawą naturalnych zdolności rzeczywiście są jednostkami wybitnymi. Czasami potrzeba wielkiej determinacji, aby coś osiągnąć. Naszym największym wrogiem nie jest brak umiejętności. Jest nim lek przed porażką. Należy z odwagą kroczyć przed siebie, czerpiąc inspirację z ludzi zmieniających swoje przeznaczenie jedynie żelazną siłą woli.

1 komentarz:

  1. nie Wiem co mi jest ale wiatr się mnie słucha jak bym była jego królową.

    OdpowiedzUsuń