W dzisiejszym świecie często spotykamy się z pojęciem
chorób cywilizacyjnych. Do grupy tej możemy zaliczyć takie schorzenia, jak
cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, otyłość. Czasami niesłusznie zalicza się
również do niej choroby nowotworowe. Co prawda nie istnieją żadne oficjalne
cechy wskazujące jednoznacznie na przynależność do grupy dolegliwości XXI w.,
ale mimo to nasz gatunek boryka się z problemem komórek wymykających się spoza
kontroli organizmu od wieków (dawniej nie byliśmy po prostu w stanie właściwie
zdiagnozować tych stanów chorobowych, obarczając winą za śmierć chorego klątwy,
uroki, zabobony). Obecnie potrafimy nie tylko wcześnie wykrywać takie anomalie,
ale również im przeciwdziałać. Istnieje wiele utrwalonych poprzez plotki
stereotypów, a ja postaram się omówić
przynajmniej niektóre z nich. Najpierw jednak krótki wstęp.
Istnieje szereg zaburzeń na jakie narażona jest żywa
komórka w czasie swojego funkcjonowania:
· anaplazja (proces odróżnicowania się komórek; z
komórki zróżnicowanej powstają nowe pokolenia komórek o mniejszym stopniu
zróżnicowania, a nawet nieposiadające zdolności do dojrzewania; anaplazja jest
charakterystyczna dla nowotworów złośliwych)
·
aplazja (sytuacja, w której nie dochodzi do
powstania prawidłowo działającego narządu lub utraty funkcji grupy komórek w
wyniku choroby)
·
dysplazja (proces powstawania nieprawidłowości w
strukturze komórkowej, zaburzeń w architekturze histologicznej, zmian
cytologicznych; dysplazja polega na stopniowej przebudowie zdrowego narządu w
dysfunkcyjny organ; często jest pierwszym stadium nowotworu)
·
hiperplazja (zjawisko niekontrolowanego rozrostu
narządu, tkanki w wyniku zwiększenia liczby komórek; czasami jest zwykłą
fizjologiczną reakcją na bodziec)
· hipoplazja (polega na zbyt słabym wykształceniu
się narządu przebiegającym równocześnie ze zmniejszeniem ilości komórek, co
może skutkować trwałym upośledzeniem jego czynności)
· kataplazja (określenie ogranicza się nowo
powstałych komórek, które chociaż przypominają morfologicznie komórki
macierzyste, to ą pozbawiane możliwości sprawnego funkcjonowania)
· metaplazja (schorzenie tkanek łącznych,
nabłonkowej; pojęcie oznacza pojawienie się komórek o budowie różnej od komórek
pierwotnych oraz innej funkcjonalności)
· neoplazja (zjawisko niekontrolowanego przez
ustrój podziału komórkowego, w wyniku którego pojawiają się komórki nowotworowe
niezdolne do różnicowania w typowe dla danej tkanki komórki)
Nowotworami nazywamy grupę chorób
charakteryzujących się neoplazją komórek. Organizm traci kontrolę nad
podziałem. Zjawisko to związane jest ściśle z mutacją genów kodujących białka
uczestniczące w cyklu życia komórki (antyonkogenów, protoonkogenów). Taki
zmutowany twór nie reaguje właściwie na sygnały sterujące (czasami w ogóle na
nie odpowiada). Nowotwory możemy podzielić na: łagodne (całkowicie wyleczalna
struktura złożona z komórek nieodbiegających bardzo od swoich pierwowzorów, a
ich usunięcie nie wywołuje wznowu), złośliwe (składa się komórek mocno
odbiegających funkcjonalnie, morfologicznie od komórek macierzystych) oraz
miejscowo złośliwe (charakteryzują się przynajmniej jedną z trzech cech: dużą
masą tkankową uciskającą otoczenie, zdolnością naciekania i niszczenia
otoczenia, umiejętnością wszczepiania; nie wywołują przerzutów, ale mogą zdarzać
się ich nawroty).
Bardzo często myli się nowotwory z rakiem.
Rak jest wyłącznie jednym z rodzajów nowotworów złośliwych (obok chłoniaków,
mięsaków, nowotworów anaplastycznych, potworniaków). Pamiętajmy, że każdy rak jest nowotworem złośliwym, ale nie każdy
nowotwór jest rakiem. Dlaczego tak paskudne schorzenie nazywamy podobnie do
sympatycznego (a także bardzo smacznego) skorupiaka? Za wszystko odpowiedzialny
jest oczywiście ojciec medycyny, czyli Hipokrates z Kos (używał on pojęcia karkinoi dla opisania wszelkich
rozrostów złośliwych). Paweł z Eginy (studiując dzieła Hipokratesa) przyrównał
nabrzmiałe naczynia krwionośne otaczające zmiany nowotworowe do odnóży zwierzęcia zwanego krabem (chodziło
o śródziemnomorską odmianę tych skorupiaków, więc nie należy ich mylić ze
znanymi z polskich rzek rakami). Współczesne znaczenie tego słowa zawdzięczamy
niemieckiemu chirurgowi Karlowi Thierschem oraz niemieckiemu patologowi
Heinrichem W. von Waldeyer – Hartzem. Czas teraz na omówienie popularnych
mitów.
Jednym z głównym winowajców jest alkohol.
Piwo, chociaż charakteryzuje się niskim stężeniem czystego alkoholu etylowego,
może bardzo negatywnie wpłynąć na zdrowie naszego układu trawiennego. Alkohol
niszczy śluzówkę żołądka, co przy długotrwałym spożyciu znacznie zwiększa
ryzyko powstania wrzodów, a następnie rozwoju raka żołądka. Zgodnie z badaniami
Amerykańskiego Towarzystwa Badań nad Rakiem u osób pijących od 2 do 3 kufli piwa
dziennie prawdopodobieństwo rozwoju tego groźnego schorzenia zwiększa się o
75%. Nie ustalono dotąd dokładnej przyczyny tego zjawiska, chociaż podejrzewa
się o to substancje wykorzystywane przy produkcji złocistego trunku. Wszystkich
piwoszy mogę pocieszyć, że w znacznie gorszej sytuacji są posiadacze wariantu
genetycznego rs1230025 – u nich prawdopodobieństwo rośnie o 700%. Problemem
pozostaje fakt, że ma go jedna osoba na pięć.
Na pewno wszyscy znają opowieści o zgubnym
wpływie telefonów komórkowych na nasze organizmy. O ile wybuchająca bateria (to
zdarza się częściej, niż myślicie) może z łatwością pozbawić nas życia, gdy
kawałki obudowy penetrują nasz mózg, o tyle ciężko powiązać znikome
promieniowanie tych urządzeń ze wzrostem zachorowań na nowotwory mózgu (w ciągu
ostatnich 20 lat telefonia komórkowa rozpowszechniła się, a mimo to liczba
chorych nie zwiększyła się). Aparaty te wykorzystują promieniowanie
elektromagnetyczne, które jest mniej szkodliwe (ma mniejszą energię) od
promieniowania X czy promieniowania γ. Nie jest ono zdolne do wywołania
trwałych zmian w DNA. Obecnie nie mamy naukowych dowodów na taki szkodliwy
związek, a większość organizacji nie zalicza telefonów komórkowych do czynników
ryzyka. Część naukowców podkreśla jednak, iż potrzebujemy dłuższego okresu
obserwacji, by wydać jednoznaczny wyrok.
W dzieciństwie często mogliśmy usłyszeć
nakaz, aby unikać podszczypywania w charakterze zabawy, bo może doprowadzić to
do rozwoju nowotworu złośliwego. W czystej teorii mechaniczne podrażnienie
jednego konkretnego miejsca może pobudzić komórki do neoplazji. Jednakowoż w
czasie całego swojego życia człowiek nie doświadcza wystarczającej ilości
uszczypnięć, by stworzyć dogodne warunki do rozwoju schorzenia. Obecnie brakuje
badań doświadczalnych potwierdzających bądź obalających to przekonanie.
Oczywiście nie można zarazić się
nowotworem przez dotyk (niedouczona część społeczeństwa ma takowe przekonanie).
Tworzenie się guza (przykład powstawania nowotworu) to proces bardzo
długotrwały (potrzeba kilkunastu lat, aby osiągnął on średnicę 1 cm).
Pojawienie się komórki nowotworowej zdolnej do samoistnego podziału, czyli
tworzenia komórek potomnych o zbliżonych własnościach, jest skutkiem całego
ciągu błędów w DNA. Pomyłki te powstają najczęściej spontanicznie (istnieją
jednak także nowotwory dziedziczne), a prawdopodobieństwo zwiększa się pod
wpływem pewnych czynników (dotyk z osobą chorą do niej nie należy).
Niektórzy lekarze doszukują się własności
kancerogennych w paracetamolu (istnieją badania potwierdzające teorię, że
wysokie stężenie niesteroidowych leków przeciwzapalnych sprzyja rozwojowi
nowotworów układu krwionośnego). Nawet poważne przedawkowanie (zarówno
sporadyczne, jak i przewlekłe) nie zwiększa znacząco ryzyka, ale może poważnie
uszkodzić wątrobę. Stwierdzono współzależność między przejmowaniem
acetaminofenu a rakiem układu wydalniczego oraz płciowego. Póki co brakuje
konkretnego stanowiska środowiska lekarskiego w tej sprawie. Lepiej za to nie
podawać paracetamolu kotom (ich metabolizm inaczej reaguje na acetaminofen).
Wystarczy 1 gram (czyli dwie tabletki), aby odesłać naszego pupila do krainy
wiecznych łowów.
Naukowcy z Shanghai Cancer Insitute już w
roku 1994 odkryli, że osoby niepalące, a jednocześnie pijące regularnie zieloną
herbatę, rzadziej chorują na raka przełyku. Dzięki posiadaniu dużej ilości
antyoksydantów zielona herbata zabezpiecza nasze DNA, znacząco obniżając szanse
na pojawienie się mutacji nowotworowych. Ponadto stężony ekstrakt z zielonej
herbaty silnie pobudza produkcję enzymów odpowiadających za oczyszczanie
organizmu z rakotwórczych toksyn. Najefektywniej sprawdza się związek z grupy
katechin – gulasan epigalokatechiny. 800 mg tej substancji może zwiększyć
produkcje tychże enzymów nawet o 80%.
W naszych kuchniach często zdarza się nam
smażyć przygotowywane potrawy. Niestety często wykorzystujemy do tego masło,
które poddane obróbce termicznej bardzo szybko ulega procesowi dymienia. Z
racji niskiej temperatury dymienia masło nadaje się wyłącznie do krótkiego
smażenia (np. jajecznicy, bo białko ścina się znacznie szybciej, niż nastąpi
rozkład termiczny masła). Długotrwałe ogrzewanie powoduje wydzielenie się
rakotwórczej substancji – akroleiny. Do długiego smażenia lepiej nadaje się
olej rzepakowy (ma wyższą temperaturę dymienia).
Granat często uznawany jest za wyjątkowo
zdrowy składnik pokarmowy (odwar z kwiatów granatu stosowany jest w tradycyjnej
medycynie chińskiej jako lek przeciwbiegunkowy). Zawiera alkoidy
(izopeletryninę, peletierynę) paraliżujące tasiemce (ułatwiając tym samym ich
wydalenie) oraz polifenole chroniące przed chorobami układu krwionośnego,
schorzeniami nowotworowymi. Jedzenie granatów pozytywnie wpływa na prostatę.
Ponadto łagodzi stany zapalne. Antyutleniacze zawarte w soku mogą redukować
złogi cholesterolowe nagromadzone w świetle naczyń krwionośnych. Spożycie
szklanki soku dziennie zmniejsza niedokrwienie mięśnia sercowego podczas próby
stresowej. Część dietetyków uważa, że picie soku z granatu może działać
zapobiegawczo w grupie zagrożonych chorobami serca. Ponadto dowiedziono
pozytywnych skutków jego konsumpcji w leczeniu raka prostaty (czterokrotnie
zmniejsza przyrost wskaźnika postępu tej dolegliwości, a także niemal
całkowicie eliminuje ryzyko pojawiania się przerzutów).
Badanie przeprowadzone na Medical College
of Virginia (zlecone przez Narodowy Instytut Zdrowia Stanów Zjednoczonych
Ameryki Północnej) z 1974 r. miały na celu udowodnienie, że palenie marihuany
ma negatywny wpływ na układ immunologiczny. Zamiast tego odkryto, że związek THC
zawarty w dymie znacznie spowalnia rozwój raka piersi, płuc. Nowe badania
wskazują jednak, że mężczyźni palący regularnie marihuanę są dwukrotnie
bardziej narażeni na wystąpienie raka jądra. Problem ten dotyczy głównie
młodych mężczyzn do 30. roku życia.
Popularnym przekonaniem jest też zgubny
wpływ staników. Prześmiewcze stwierdzenie o wywołującej raka bieliźnie może
wydać się pozbawione sensu, ale część naukowców upatruje w stałym ucisku jeden
z czynników kancerogennych (kobiety nie noszące staników 100 razy rzadziej
zapadają na nowotwory piersi, niż te noszące je przez min. 18 h na dobę).
Badania wykazały, że wprowadzenie staników wśród społeczności nie używających
ich wcześniej wiązało się z gwałtownym wzrostem zachorowalności na raka piersi.
Dotychczas nie przeprowadzono żadnych badań obalających związek biustonoszy z
nowotworami, ale należy mieć na uwadze słowa dr Susan Love – w swojej książce Breast Book wyraźnie sugeruje, iż
zabobon ten powstał z podświadomej chęci potrzeby posiadania czynnika
chorobotwórczego, nad którym możemy mieć, choćby minimalną, kontrolę. Obecnie
wiemy, że głównymi czynnikami ryzyka rozwoju raka piersi: są mutacje genetyczne
(BRCA 1, BRCA 2), długa ekspozycja na estrogeny (brak porodów, późna menopauza,
późny wiek pierwszej ciąży, wczesne dojrzewanie).
Problem chorób nowotworowych jest znany
ludzkości od 2,5 tysięcy lat, a nadal nie osiągnęliśmy zadowalających efektów.
Potrafimy skutecznie leczyć wcześniej zdiagnozowane schorzenia, ale nadal
daleko nam do pełnego zweryfikowania wszystkich czynników kancerogennych czy
leczenia zaawansowanych stadiów odmian złośliwych. Rozwiązanie tej zagadki jest
priorytetem badań medycznych prowadzonych na całym świecie. Z czasem uda nam
się odnaleźć cudowne panaceum na te groźne dolegliwości. Póki co najlepiej
unikać najbardziej groźnych przyczyn (alkohol, papierosy) i starać się nie
przejmować za bardzo ew. kolejami losu. Ostatecznie zamartwianie się na zapas
może tylko pogorszyć nasz stan zdrowia – stres znacząco obniża systemy obronne
naszego organizmu. Tak więc: więcej optymizmu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz