środa, 5 lutego 2014

Piknik na skraju drogi (recenzja)



Ludzką wyobraźnią od wieków włada myśl o innych inteligentnych istotach spoza naszego świata. Dawniej myśleliśmy tak o sąsiednich plemionach, później o mieszkańcach innych kontynentów. Kiedy odkryliśmy już wszystkie lądy (nocne głębiny nadal nie pozostały całkowicie zbadane), zaczęliśmy myśleć o innych planetach, układach planetarnych… Jeśli prześledzimy historię najnowszą, odnajdziemy wiele przesłanek opowiadających o obserwacjach niezidentyfikowanych obiektów latających (ang. UFO, pol. NOL), podwodnych (ang. USO, pol. NOP) itp. Oczywiście sam fakt niemożliwości ustalenia przynależności danej maszyny nie równa się jej pozaziemskości, ale w kulturze UFO stało się synonimem manifestacji przybyszów z innej planety. Teoria o istnieniu pozaziemskich cywilizacji ma wielu zwolenników, ale i zagorzałych przeciwników.

Obrońcy istnienia kosmitów (my, ludzie, również mieszkamy w Kosmosie, co również z nas czyni takowych) powołują się na liczne wiarygodnie udokumentowane (anomalie i fenomeny fizyczne, niewyraźne zdjęcia, zeznania mało przekonywających świadków) kontakty (bliskie spotkania podzielono nawet na kilka rodzajów w zależności od stopnia zażyłości pomiędzy obiema stronami zaangażowanymi w ten niecodzienny zjazd). Przeciwnicy wytykają brak twardych dowodów (wg sceptyków inteligentne formy życia powinny być na tyle uprzejme, aby przywitać się z nami, gospodarzami Ziemi, a nie tylko wpadać bez zapowiedzi i uprzedzenia). Powstało już wiele książek, filmów prezentujących możliwe scenariusze pierwszego spotkania dwóch cywilizacji (niektóre kończą się działaniami wojennymi zakrojonymi na szeroką skalę, inne pokojową koegzystencją, a jeszcze inne unifikacją międzygatunkową). Jeden z oryginalniejszych pomysłów przedstawili bracia Arkadij i Borys Strugaccy w swojej książce pt. Piknik na skraju drogi (ros. Пикник на обочине).

Bracia przyszli na świat w rodzinie Natana Zalmanovicha Strugatsky’ego, żydowskiego krytyka sztuki. Ich matką była ortodoksyjną Rosjanką silnie przywiązaną do narodowych tradycji, dorabiającą jako nauczyciel w miejscowej szkole. 

Arkadij Natanovich Strugacki urodził się 25 sierpnia 1925 r. w Batumi (miasto w zachodniej Gruzji). Rodzina Strugackich przeniosła się później do Leningradu. W styczniu 1942 r. wraz z ojcem opuścił oblężone przez Niemców miasto, ale w wyniku toczonych walk został sam (jego ojciec zmarł wkrótce po przybyciu do Wołogdy). Młodego Arkadija wciągnięto do Armii Czerwonej. Ukończył Aktiubińską Wyższą Szkołę Artyleryjską oraz anglistykę i japonistykę na Wojskowym Instytucie Języków Obcych w Moskwie. Do 1955 r. pracował jako nauczyciel i tłumacz wojskowy na froncie azjatyckim. Po opuszczeniu szeregów rozpoczął karierę edytorską (redagując teksty obcojęzyczne dla wydawnictw w stolicy), a później także pisarską. Od 1958 r. pracował wspólnie ze swoim bratem (trwało to aż do śmierci Arkadija w 1991 r.).

Borys przyszedł na świat w roku 1933 (14 kwietnia) w świeżo przemianowanym Leningradzie. W czasie drugiej wojny światowej pozostał razem z matką w mieście, doświadczając głodu oraz potworności działań oblężniczych. Po ukończeniu liceum (1950 r.) starał się o przyjęcie na Wydział Fizyki na Petersburskim Uniwersytecie Państwowym. Ostatecznie wybrał jednak studiowanie astronomii. Po ukończeniu studiów (1955 r.) pracował w leningradzkim obserwatorium. Zdarzało mu się również próbować swoich sił w inżynierii komputerowej. Był zagorzałym agnostykiem. Borys zmarł w Petersburgu 19 listopada 2012 r.

Początkowo swój warsztat wzorowali na pracach Iwana Yefremova (rosyjskiego paleontologa znanego ze stworzenia futurystycznej wizji komunistycznej utopi umiejscowionej w dalekiej przyszłości). Należy podkreślić, iż znakomitą większość utworów Strugaccy napisali wspólnie. Wiele prac braci zostało przetłumaczonych na języki obce (na m.in. angielski, francuski, niemiecki, włoski), chociaż ich prace początkowo były mocno krytykowane po demokratycznej stronie żelaznej kurtyny (w Rosji byli za to wielokrotnie nagradzani, publikując na łamach prestiżowych pism literackich). Na tle innych radzieckich dzieł literatury fantastycznej twórczość braci wyróżniała się, wprowadzając rzeczywistych bohaterów zmagających się z typowo ludzkimi słabostkami, ułomnościami, wątpliwościami (nie byli oni niezwyciężonymi głosicielami socjalistycznej ułudy). W czasie lektury wielokrotnie możemy się natknąć na przedstawianie Kosmosu w charakterze niebezpiecznej zagadki, którą człowiek winien rozwiązywać powoli i z należytą rozwagą. Obecnie książki Strugackich znane są szerszemu gronu, posiadają licznych fanów z niezwykle rozbudowaną bazą dodatkowej (czyt. tworzonej przez samych czytelników) prozy. Największym międzynarodowym uznaniem cieszy się jednak właśnie Piknik na skraju drogi.

Spisana historia przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości cierpiącej nie z powodu pogłębiającego się konfliktu między blokami politycznymi (kapitalistycznym oraz komunistycznym), ale niespodziewanych odwiedzin przybyszów spoza naszej planety. Pewnego zwyczajnego dnia mieszkańcy kilku miejscowości rozsianych  po całym globie (zgodnie ze wzorem radiantu Pillmana) zostają nawiedzeni przez tajemniczych Przybyszów. Miasta ta (nazwane później Strefami) stały się świadkami szeregu niewytłumaczalnych zjawisk bezpośrednio powiązanych z Lądowaniem. Dziwne przypadki dotykają zwykłych ludzi żyjących dotychczas z dala od świata nauki. Naukowcy zarządzają na tych terenach całkowitą kwarantannę, budując ośrodki naukowe, aby lepiej poznać skomplikowane fenomeny Stref. Mija kilka lat. Świat poznajemy oczyma zwyczajnych ludzi (głównie Reda Shoeharta), których życie dobrowolnie bądź przymusowo toczy się dookoła tych miejsc. Szybko okazało się, że pozostawione przez Gości przedmioty posiadają nieziemskie właściwości. Te okazy technologii szybko zyskują na wartości, gdyż nie wszyscy naukowcy byli gotowi porzucić domowe pielesze na rzecz mieszkania tuż przy wielkiej niewiadomej. Problematyczne jest jednak pozyskiwanie ich z najeżonej śmiertelnymi niebezpieczeństwami Strefy. Tak powstałą niszę zagospodarowali stalkerzy. Ciężko jednoznacznie określić, czym trudnili się przedstawiciele tej profesji. Byli bezwzględnymi najemnikami, szukającymi artefaktów (osiągającymi na czarnym rynku niebotyczne kwoty) pośród miejskich ruin. Powszechnie uważano, iż za odpowiednią opłatą są w stanie zrobić wszystko (z tego powodu jeden z  nich nosi wdzięczne miano Ścierwnika). Niestety samo wchodzenie (nie mówiąc już o wynoszeniu czegokolwiek) do Strefy było surowo karane (najczęściej śmiercią). Stalkerzy musieli walczyć nie tylko z jej potwornościami, ale także z czujnymi żołnierzami pokornie realizującymi postanowienia swoich przełożonych znajdujących się u steru władzy.

Na cóż niezwykłego możemy natknąć się w czasie przechadzki po miejscu Lądowania? Najgroźniejsze są Anomalie, czyli miejsca, w których znane nam prawa fizyki nie obowiązują. W pomieszczeniach możemy znaleźć czarci pudding (płynny kwas płonący niebieskim płomieniem; jest w stanie przepalić każdą ziemską substancję; gwałtownie zwiększa swoją objętość pod wpływem promieniowania świetlnego), diabelską kapustę (struktura wyrzucająca w losowym kierunku strumień żrącego kwasu), łysicę (strefy wzmożonej grawitacji wgniatającej każdy przedmiot w ziemię niezależnie od jego objętości czy wagi), ognisty puch (kwas o niesamowitej sile) lub wyładowania (występujące lokalnie naziemne wyładowania elektryczne). Jeśli udałoby się nam przebić przez ten morderczy gąszcz sideł, moglibyśmy odnaleźć jeden z Artefaktów, np. Bateryjki (akumulatory magazynujące niewyczerpalną ilość energii), Czarne Bryzgi (czarne kryształy oddające po pewnym czasie światło pobrane z otoczenia), Owaki (metalowe przedmioty o kształtach pozbawionych kątów mogące dzielić się na dwie identyczne kopie) albo Pierścienie (metalowe pierścienie nie poddające się oporom ruchu; perpetuum mobile). Oczywiście istnieje jeszcze wiele innych pozostałości po Lądowaniu, ale nie wszystkie zbadano wystarczająco dokładnie, a część pozostawię nieopisaną, aby nie psuć przyjemności z lektury, bo wszędobylskie sekrety tworzą niepowtarzalny klimat.

Bracia Strugaccy poruszają w swojej książce wiele ważkich problemów. Przede wszystkim skupiają się na nikłym znaczeniu pojedynczego człowieka w skali Wszechświata. Przecież w porównaniu z nieprzebytymi przestrzeniami Kosmosu nasz dorobek cywilizacyjny wydaje się mikroskopijną drobiną. Znużeni szarą codziennością nie dostrzegamy ogromu otaczającej rzeczywistości. Bohaterowie również nie prosili się o taki los – nie wycinali kręgów w zbożu, ani nie ustawiali znaków drogowych zapraszających przelatujących w pobliżu Układu Słonecznego Gości do odwiedzin. Lądowanie po prostu nastąpiło – niezależnie od naszych skomplikowanych intryg mających na celu zwiększanie naszego stanu posiadania. Jesteśmy jednak odpornym gatunkiem i przystosowaliśmy się do życia w pobliżu Stref, pomimo czyhających tam potworności.

Pomimo wielkości tragedii historia skupia się na wewnętrznych przeżyciach postaci. Poznajemy ich emocje, intencje. Śledzimy rozpaczliwą walkę o wydarcie choćby strzępka normalności z postawionego na głowie świata. Pieniądz rządzi naszymi życiami, a my jesteśmy jedynie niewolnikami zadrukowanych kawałków papieru. Czy można za nie kupić wszystko? W książce pojawia się takie oto zdanie: za forsę to staker własnym życiem zahandluje. Czy bardzo różnimy się od tej futurystycznej bandy zbieraczy odpadów w naszej codziennej pogoni za mamoną? Stalkerzy okazują się niezwykle zróżnicowaną grupą – wśród gotowych na wszystko zabijaków, pazernych chytrusów, zakłamanych naciągaczy, możemy spotkać kochającego swoją rodzinę ojca, pragnącego zapewnić jej godziwe warunki życia. Strefy nie są okazją do ubicia złotego interesu. Każda wyprawa jest ocieraniem się o paskudną, powolną śmierć w nieopisanych męczarniach. Ale żyć jakoś trzeba…

Największym atutem Pikniku na skraju drogi jest nastrój. Autorzy po mistrzowsku budują napięcie, rozciągając przed czytelnikami czarny całun duszącej niepewności. Nie wiemy, co czai się za każdym rogiem. Każde wejście do Strefy sprawia, że akcja zwalnia. Nie chodzi tu jednak o poruszających się w ślimaczym tempie bohaterów, ale o nastrój niebezpieczeństwa. Można go porównać do spacerowania boso po zalanej wodą posadzce, nad powierzchnią której dynda przewód wysokiego napięcia – wiemy, iż stanie się coś złego, ale nie wiemy, kiedy to nastąpi. Możemy tylko powoli sunąć naprzód, licząc na łut szczęścia. Ostatecznie najlepszy ze stalkerów zwykł mawiać: Kiedy idziesz do Srefy, to sobie zakonotuj: z towarem wróciłeś – cud boski, z życiem uszedłeś – daj na mszę, kula patrolu – fart, a cała reszta – jak los zdarzy.

Andriej Tarkowski zainspirowany książką nakręcił w roku 1979 film Stalker (scenariusz napisali sami Strugaccy). Warto zaznaczyć, że jest to rodzaj alegorycznej podróży po innej rzeczywistości, niż porządny film grozy (kolejne pole do zagospodarowania przez twórców filmowych). W roku 2003 fiński teatr przygotował spektakl teatralny oparty na fabule książki pt. Stalker. Powieść zainspirowała też pewne kręgi do stworzenia świetnej gry komputerowej S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla wydanej w 2007 r. W grze przenosimy się do okolic zniszczonej elektrowni jądrowej w Czarnobylu (polecam wizytę w Prypeci wszystkim żądnym mocnych wrażeń), sterując poczynaniami szabrujących wśród zgliszczy stalkerów. Nie zmagamy się z bałaganem pozostawionym przez pozaziemskie istoty, ale wyzwań nie brakuje – promieniowanie miewa cudaczny wpływ na żywe organizmy… 

Piknik na skraju drogi jest pozycją obowiązkową w bibliotece każdego miłośnika literatury poważnej (nie tylko fantastycznej). Do książki tej można wracać wielokrotnie, odnajdując za każdym razem te same emocje, co przy pierwszej wizycie w Strefie. Pomimo małej objętości historia pobudza bardzo mocno naszą wyobraźnię, przez co niekiedy wydaje się nam, iż obszary Lądowania niebezpiecznie poszerzają się, wkraczając do naszego świata. Czy ciąg wydarzeń przedstawiony przez braci Strugackich jest nieprawdopodobny? Ciężko stwierdzić, skoro nie możemy przewidzieć czasu takiej Wizyty. Przecież nie jesteśmy nawet w stanie potwierdzić faktu istnienia innych istot inteligentnych w Kosmosie. Ale skoro w naszej galaktyce jest 300 miliardów gwiazd, to przyjąwszy, że tylko 15% z nich ma własny układ planetarny składający się średnio z 5 planet, a 0,03% takich ciał niebieskich posiada warunki odpowiednie do powstania życia i mając w pamięci, iż potrzeba średnio 5 mld lat, aby życie to stało się życiem inteligentnym, to otrzymujemy w dużym przybliżeniu… Niemalże 700 tys. gatunków przynajmniej nam dorównującym tylko w naszej galaktyce. A przecież galaktyk jest multum. Czy naprawdę jesteśmy sami?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz