Ludzką wyobraźnią od wieków włada myśl o innych
inteligentnych istotach spoza naszego świata. Dawniej myśleliśmy tak o
sąsiednich plemionach, później o mieszkańcach innych kontynentów. Kiedy
odkryliśmy już wszystkie lądy (nocne głębiny nadal nie pozostały całkowicie
zbadane), zaczęliśmy myśleć o innych planetach, układach planetarnych… Jeśli
prześledzimy historię najnowszą, odnajdziemy wiele przesłanek opowiadających o
obserwacjach niezidentyfikowanych obiektów latających (ang. UFO, pol. NOL),
podwodnych (ang. USO, pol. NOP) itp. Oczywiście sam fakt niemożliwości
ustalenia przynależności danej maszyny nie równa się jej pozaziemskości, ale w
kulturze UFO stało się synonimem manifestacji przybyszów z innej planety.
Teoria o istnieniu pozaziemskich cywilizacji ma wielu zwolenników, ale i
zagorzałych przeciwników.
Obrońcy istnienia kosmitów (my, ludzie, również mieszkamy
w Kosmosie, co również z nas czyni takowych) powołują się na liczne wiarygodnie
udokumentowane (anomalie i fenomeny fizyczne, niewyraźne zdjęcia, zeznania mało
przekonywających świadków) kontakty (bliskie spotkania podzielono nawet na
kilka rodzajów w zależności od stopnia zażyłości pomiędzy obiema stronami
zaangażowanymi w ten niecodzienny zjazd). Przeciwnicy wytykają brak twardych
dowodów (wg sceptyków inteligentne formy życia powinny być na tyle uprzejme,
aby przywitać się z nami, gospodarzami Ziemi, a nie tylko wpadać bez zapowiedzi
i uprzedzenia). Powstało już wiele książek, filmów prezentujących możliwe
scenariusze pierwszego spotkania dwóch cywilizacji (niektóre kończą się
działaniami wojennymi zakrojonymi na szeroką skalę, inne pokojową
koegzystencją, a jeszcze inne unifikacją międzygatunkową). Jeden z
oryginalniejszych pomysłów przedstawili bracia Arkadij i Borys Strugaccy w
swojej książce pt. Piknik na skraju drogi
(ros. Пикник на обочине).
Bracia przyszli
na świat w rodzinie Natana Zalmanovicha Strugatsky’ego, żydowskiego krytyka
sztuki. Ich matką była ortodoksyjną Rosjanką silnie przywiązaną do narodowych
tradycji, dorabiającą jako nauczyciel w miejscowej szkole.
Arkadij
Natanovich Strugacki urodził się 25 sierpnia 1925 r. w Batumi (miasto w
zachodniej Gruzji). Rodzina Strugackich przeniosła się później do Leningradu. W
styczniu 1942 r. wraz z ojcem opuścił oblężone przez Niemców miasto, ale w
wyniku toczonych walk został sam (jego ojciec zmarł wkrótce po przybyciu do
Wołogdy). Młodego Arkadija wciągnięto do Armii Czerwonej. Ukończył Aktiubińską
Wyższą Szkołę Artyleryjską oraz anglistykę i japonistykę na Wojskowym
Instytucie Języków Obcych w Moskwie. Do 1955 r. pracował jako nauczyciel i
tłumacz wojskowy na froncie azjatyckim. Po opuszczeniu szeregów rozpoczął
karierę edytorską (redagując teksty obcojęzyczne dla wydawnictw w stolicy), a
później także pisarską. Od 1958 r. pracował wspólnie ze swoim bratem (trwało to
aż do śmierci Arkadija w 1991 r.).
Borys przyszedł
na świat w roku 1933 (14 kwietnia) w świeżo przemianowanym Leningradzie. W
czasie drugiej wojny światowej pozostał razem z matką w mieście, doświadczając
głodu oraz potworności działań oblężniczych. Po ukończeniu liceum (1950 r.)
starał się o przyjęcie na Wydział Fizyki na Petersburskim Uniwersytecie
Państwowym. Ostatecznie wybrał jednak studiowanie astronomii. Po ukończeniu
studiów (1955 r.) pracował w leningradzkim obserwatorium. Zdarzało mu się
również próbować swoich sił w inżynierii komputerowej. Był zagorzałym
agnostykiem. Borys zmarł w Petersburgu 19 listopada 2012 r.
Początkowo swój
warsztat wzorowali na pracach Iwana Yefremova (rosyjskiego paleontologa znanego
ze stworzenia futurystycznej wizji komunistycznej utopi umiejscowionej w
dalekiej przyszłości). Należy podkreślić, iż znakomitą większość utworów
Strugaccy napisali wspólnie. Wiele prac braci zostało przetłumaczonych na
języki obce (na m.in. angielski, francuski, niemiecki, włoski), chociaż ich
prace początkowo były mocno krytykowane po demokratycznej stronie żelaznej kurtyny
(w Rosji byli za to wielokrotnie nagradzani, publikując na łamach prestiżowych
pism literackich). Na tle innych radzieckich dzieł literatury fantastycznej
twórczość braci wyróżniała się, wprowadzając rzeczywistych bohaterów
zmagających się z typowo ludzkimi słabostkami, ułomnościami, wątpliwościami
(nie byli oni niezwyciężonymi głosicielami socjalistycznej ułudy). W czasie
lektury wielokrotnie możemy się natknąć na przedstawianie Kosmosu w charakterze
niebezpiecznej zagadki, którą człowiek winien rozwiązywać powoli i z należytą
rozwagą. Obecnie książki Strugackich znane są szerszemu gronu, posiadają
licznych fanów z niezwykle rozbudowaną bazą dodatkowej (czyt. tworzonej przez
samych czytelników) prozy. Największym międzynarodowym uznaniem cieszy się
jednak właśnie Piknik na skraju drogi.
Spisana historia
przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości cierpiącej nie z powodu
pogłębiającego się konfliktu między blokami politycznymi (kapitalistycznym oraz
komunistycznym), ale niespodziewanych odwiedzin przybyszów spoza naszej
planety. Pewnego zwyczajnego dnia mieszkańcy kilku miejscowości rozsianych po całym globie (zgodnie ze wzorem radiantu
Pillmana) zostają nawiedzeni przez tajemniczych Przybyszów. Miasta ta (nazwane
później Strefami) stały się świadkami szeregu niewytłumaczalnych zjawisk
bezpośrednio powiązanych z Lądowaniem. Dziwne przypadki dotykają zwykłych ludzi
żyjących dotychczas z dala od świata nauki. Naukowcy zarządzają na tych
terenach całkowitą kwarantannę, budując ośrodki naukowe, aby lepiej poznać
skomplikowane fenomeny Stref. Mija kilka lat. Świat poznajemy oczyma
zwyczajnych ludzi (głównie Reda Shoeharta), których życie dobrowolnie bądź przymusowo
toczy się dookoła tych miejsc. Szybko okazało się, że pozostawione przez Gości
przedmioty posiadają nieziemskie właściwości. Te okazy technologii szybko
zyskują na wartości, gdyż nie wszyscy naukowcy byli gotowi porzucić domowe
pielesze na rzecz mieszkania tuż przy wielkiej niewiadomej. Problematyczne jest
jednak pozyskiwanie ich z najeżonej śmiertelnymi niebezpieczeństwami Strefy.
Tak powstałą niszę zagospodarowali stalkerzy. Ciężko jednoznacznie określić,
czym trudnili się przedstawiciele tej profesji. Byli bezwzględnymi najemnikami,
szukającymi artefaktów (osiągającymi na czarnym rynku niebotyczne kwoty) pośród
miejskich ruin. Powszechnie uważano, iż za odpowiednią opłatą są w stanie
zrobić wszystko (z tego powodu jeden z
nich nosi wdzięczne miano Ścierwnika). Niestety samo wchodzenie (nie
mówiąc już o wynoszeniu czegokolwiek) do Strefy było surowo karane (najczęściej
śmiercią). Stalkerzy musieli walczyć nie tylko z jej potwornościami, ale także
z czujnymi żołnierzami pokornie realizującymi postanowienia swoich przełożonych
znajdujących się u steru władzy.
Na cóż
niezwykłego możemy natknąć się w czasie przechadzki po miejscu Lądowania?
Najgroźniejsze są Anomalie, czyli miejsca, w których znane nam prawa fizyki nie
obowiązują. W pomieszczeniach możemy znaleźć czarci pudding (płynny kwas
płonący niebieskim płomieniem; jest w stanie przepalić każdą ziemską
substancję; gwałtownie zwiększa swoją objętość pod wpływem promieniowania
świetlnego), diabelską kapustę (struktura wyrzucająca w losowym kierunku
strumień żrącego kwasu), łysicę (strefy wzmożonej grawitacji wgniatającej każdy
przedmiot w ziemię niezależnie od jego objętości czy wagi), ognisty puch (kwas
o niesamowitej sile) lub wyładowania (występujące lokalnie naziemne wyładowania
elektryczne). Jeśli udałoby się nam przebić przez ten morderczy gąszcz sideł,
moglibyśmy odnaleźć jeden z Artefaktów, np. Bateryjki (akumulatory magazynujące
niewyczerpalną ilość energii), Czarne Bryzgi (czarne kryształy oddające po
pewnym czasie światło pobrane z otoczenia), Owaki (metalowe przedmioty o
kształtach pozbawionych kątów mogące dzielić się na dwie identyczne kopie) albo
Pierścienie (metalowe pierścienie nie poddające się oporom ruchu; perpetuum
mobile). Oczywiście istnieje jeszcze wiele innych pozostałości po Lądowaniu,
ale nie wszystkie zbadano wystarczająco dokładnie, a część pozostawię
nieopisaną, aby nie psuć przyjemności z lektury, bo wszędobylskie sekrety
tworzą niepowtarzalny klimat.
Bracia Strugaccy
poruszają w swojej książce wiele ważkich problemów. Przede wszystkim skupiają się
na nikłym znaczeniu pojedynczego człowieka w skali Wszechświata. Przecież w
porównaniu z nieprzebytymi przestrzeniami Kosmosu nasz dorobek cywilizacyjny
wydaje się mikroskopijną drobiną. Znużeni szarą codziennością nie dostrzegamy
ogromu otaczającej rzeczywistości. Bohaterowie również nie prosili się o taki
los – nie wycinali kręgów w zbożu, ani nie ustawiali znaków drogowych
zapraszających przelatujących w pobliżu Układu Słonecznego Gości do odwiedzin.
Lądowanie po prostu nastąpiło – niezależnie od naszych skomplikowanych intryg
mających na celu zwiększanie naszego stanu posiadania. Jesteśmy jednak odpornym
gatunkiem i przystosowaliśmy się do życia w pobliżu Stref, pomimo czyhających
tam potworności.
Pomimo wielkości
tragedii historia skupia się na wewnętrznych przeżyciach postaci. Poznajemy ich
emocje, intencje. Śledzimy rozpaczliwą walkę o wydarcie choćby strzępka
normalności z postawionego na głowie świata. Pieniądz rządzi naszymi życiami, a
my jesteśmy jedynie niewolnikami zadrukowanych kawałków papieru. Czy można za
nie kupić wszystko? W książce pojawia się takie oto zdanie: za forsę to
staker własnym życiem zahandluje. Czy bardzo różnimy się od tej
futurystycznej bandy zbieraczy odpadów w naszej codziennej pogoni za mamoną? Stalkerzy
okazują się niezwykle zróżnicowaną grupą – wśród gotowych na wszystko
zabijaków, pazernych chytrusów, zakłamanych naciągaczy, możemy spotkać
kochającego swoją rodzinę ojca, pragnącego zapewnić jej godziwe warunki życia.
Strefy nie są okazją do ubicia złotego interesu. Każda wyprawa jest ocieraniem
się o paskudną, powolną śmierć w nieopisanych męczarniach. Ale żyć jakoś
trzeba…
Największym
atutem Pikniku na skraju drogi jest nastrój. Autorzy po mistrzowsku
budują napięcie, rozciągając przed czytelnikami czarny całun duszącej
niepewności. Nie wiemy, co czai się za każdym rogiem. Każde wejście do Strefy
sprawia, że akcja zwalnia. Nie chodzi tu jednak o poruszających się w ślimaczym
tempie bohaterów, ale o nastrój niebezpieczeństwa. Można go porównać do
spacerowania boso po zalanej wodą posadzce, nad powierzchnią której dynda
przewód wysokiego napięcia – wiemy, iż stanie się coś złego, ale nie wiemy,
kiedy to nastąpi. Możemy tylko powoli sunąć naprzód, licząc na łut szczęścia.
Ostatecznie najlepszy ze stalkerów zwykł mawiać: Kiedy idziesz do Srefy, to
sobie zakonotuj: z towarem wróciłeś – cud boski, z życiem uszedłeś – daj na
mszę, kula patrolu – fart, a cała reszta – jak los zdarzy.
Andriej Tarkowski
zainspirowany książką nakręcił w roku 1979 film Stalker (scenariusz
napisali sami Strugaccy). Warto zaznaczyć, że jest to rodzaj alegorycznej
podróży po innej rzeczywistości, niż porządny film grozy (kolejne pole do
zagospodarowania przez twórców filmowych). W roku 2003 fiński teatr przygotował
spektakl teatralny oparty na fabule książki pt. Stalker. Powieść
zainspirowała też pewne kręgi do stworzenia świetnej gry komputerowej S.T.A.L.K.E.R.:
Cień Czarnobyla wydanej w 2007 r. W grze przenosimy się do okolic
zniszczonej elektrowni jądrowej w Czarnobylu (polecam wizytę w Prypeci
wszystkim żądnym mocnych wrażeń), sterując poczynaniami szabrujących wśród
zgliszczy stalkerów. Nie zmagamy się z bałaganem pozostawionym przez
pozaziemskie istoty, ale wyzwań nie brakuje – promieniowanie miewa cudaczny
wpływ na żywe organizmy…
Piknik na skraju drogi jest pozycją obowiązkową w bibliotece każdego miłośnika literatury
poważnej (nie tylko fantastycznej). Do książki tej można wracać wielokrotnie,
odnajdując za każdym razem te same emocje, co przy pierwszej wizycie w Strefie.
Pomimo małej objętości historia pobudza bardzo mocno naszą wyobraźnię, przez co
niekiedy wydaje się nam, iż obszary Lądowania niebezpiecznie poszerzają się,
wkraczając do naszego świata. Czy ciąg wydarzeń przedstawiony przez braci
Strugackich jest nieprawdopodobny? Ciężko stwierdzić, skoro nie możemy
przewidzieć czasu takiej Wizyty. Przecież nie jesteśmy nawet w stanie
potwierdzić faktu istnienia innych istot inteligentnych w Kosmosie. Ale skoro w
naszej galaktyce jest 300 miliardów gwiazd, to przyjąwszy, że tylko 15% z nich
ma własny układ planetarny składający się średnio z 5 planet, a 0,03% takich
ciał niebieskich posiada warunki odpowiednie do powstania życia i mając w
pamięci, iż potrzeba średnio 5 mld lat, aby życie to stało się życiem
inteligentnym, to otrzymujemy w dużym przybliżeniu… Niemalże 700 tys. gatunków
przynajmniej nam dorównującym tylko w naszej galaktyce. A przecież galaktyk
jest multum. Czy naprawdę jesteśmy sami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz