Polskie media w ostatnich tygodniach usilnie starają się
postawić zasłonę dymną dla kuluarowych poczynań władz. W przypadku takich
działań nieodzowne są tematy bulwersujące opinię publiczną. Postanowiono
skorzystać z pomocy więźniów objętych ustawą amnestyjną z 7 XII 1989 r. (wyroki
śmierci zamieniono im na jedynie na karę 25 lat pozbawienia wolności).
Oczywiście o ich planowanym uwolnieniu wiedziano o dawna, ale dopiero teraz
uznano za stosowne rozdmuchać medialną zadymkę. Zapraszani do programów
publicystycznych goście prześcigają się w obarczaniu winą za aktualną sytuację
kolejnych partii rządzących, a prowadzący te niby – dyskusje wtórują to jednej,
to drugiej stronie (niczym frywolna chorągiewka powiewająca na wietrze).
Śmieszą mnie rozważania odbiegające od istoty problemu, tj. rzetelnej oceny
funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości oraz powiązanego z nimi
systemu więziennictwa. Nie twierdzę, że są one wadliwe (niektóre zagadnienia
wymagają doprecyzowania, wyklarowania). Z mojego punktu widzenia w asortymencie
dostępnych kar brakuje najbardziej kontrowersyjnej z nich, czyli cieszącej się
złą sławą kary śmierci. Czy rzeczywiście jest ona potrzebna?
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, iż kara śmierci była
w Polsce praktykowana od czasów średniowiecznych. Karano w ten sposób
najcięższe przestępstwa (np. fałszerstwo, gwałty, herezje, podpalenia, rabunki,
zdrady). Jako pierwszy skodyfikował jej użycie król Kazimierz Wielki (na łamach
swoich Statutów) – rozszerzyły one zbiór przestępstw karanych śmiercią o
nieuczciwe naliczanie podatków, obracanie obcą walutą (psucie gospodarki).
Prawa zaostrzono w 1586 r., kiedy o swoje życie musiały martwić się również
osoby popełniające czyny przeciwko dobrym obyczajom, moralności
(homoseksualizm, sodomia), porządkowi publicznemu (grabież na drogach,
włamania), władzom miejskim (spiski). Uwzględniono ją również w kodeksie karnym
Makarewicza oraz wojskowym kodeksie karnym z 1932 r. (tylko za morderstwo,
zdradę stanu). Po zakończeniu II wojny światowej nowa kasta rządząca zadbała o
stosowne zapisy w kodeksie karnym Ludowego Wojska Polskiego (1944 r.), kodeksie
karnym Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (1969 r.), umożliwiające wykonywanie egzekucji
poprzez powieszenie (cywile) lub rozstrzelanie (żołnierze). W celu
podporządkowania sobie społeczeństwa i wyeliminowania obywateli nienadających
się do reedukacji, sądy w okresie stalinowskim zasądzały karę śmierci masowo.
Do 1956 r. zamordowano tak ponad 3,5 tys. osób (najczęściej przeciwników
politycznych albo szabrowników). Smutny los spotkał bohaterów różnych grup
narodowyzwoleńczych (m.in. gen. Augusta Emila Fieldorfa, chor. Henryka Książek,
szer. Władysława Kudlika, rtm. Witolda Pileckiego, szer. Władysława Skwarca).
Egzekucje przeprowadzano najczęściej za murami więzień (ostatnie publiczne
wykonanie miało miejsce 21 VII 1946 r., kiedy na stokach poznańskiej cytadeli
powieszono Reichstatthaltera Arthura Greisera). W naszym kraju nie praktykuje
się zabijania więźniów od 21 IV 1988 r. (w Krakowie wykonano wyrok na skazanym
za gwałt, zabójstwo Stanisławie Czabańskim). Po ustawie amnestyjnej od 1995 r.
obowiązywało moratorium dotyczące wykonywania kary śmierci. 1 IX 1997 r.
została zastąpiona karą dożywotniego pozbawienia wolności w ramach
znowelizowanego kodeksu karnego. 27 VIII 2013 r. prezydent Bronisław Komorowski
ratyfikował protokół nr 13 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, znoszący karę
śmierci we wszystkich okolicznościach (także w czasie wojny). Od wielu lat
niektóre partie polityczne nawołują do jej ograniczonego przywrócenia, co
spotyka się z pozytywnym odzewem społeczeństwa (większość obywateli niezmiennie
od wielu lat popiera taką ideę). Niestety nasi politycy odmawiają jakichkolwiek
dyskusji na ten temat, zasłaniając się skomplikowaną siecią międzynarodowych
zależności umocnionych stosownymi dokumentami.
W jaki sposób pozbawiano życia więźniów? Na przestrzeni
wieków opracowano wiele różnych metod (jesteśmy wszak bardzo kreatywnym gatunkiem).
Karę śmierci podzielić możemy ze względu na jej charakter, a więc czy kara ma
być jedynie sposobem eliminacji jednostki (kara śmierci zwykła), czy też ma jej
towarzyszyć zadanie skazanemu cierpienia (kara śmierci kwalifikowana). Granica
nigdy nie została sprecyzowana, dlatego też wiele metod należało do obu grup w
zależności od okoliczności. Najczęściej do zwykłego uśmiercania zbrodniarzy
stosowano: otrucie (współcześnie dzięki specjalnej mieszaninie chemikaliów
podawanych dożylnie), porażenie prądem (dzięki krzesłom elektrycznym),
powieszenie (także głową w dół), rozstrzelanie, uduszenie (np. za pomocą
garoty), ścięcie (poprzez cięcie mieczem, toporem, widelcem do oliwek),
ukamienowanie (czyli zasypanie ofiary dziesiątkami kamieni), utopienie, zagazowanie
(w specjalnych komorach), zrzucenie z wysokości (w starożytnym Rzymie
wykorzystywano do tego skałę Tarpejską). Sadyści mogli przebierać pośród wielu
zmyślnych tortur: ćwiartowania, łamania kołem, łamania na kole, miażdżenia
słoniem, nabicia na hak, nabicia na pal, obdarcia ze skóry, pożarcia przez
zwierzęta, rozciągania na madejowym łoży, rozerwania końmi, spalenia na stosie,
ugotowania, ukrzyżowania, zagłodzenia, zmiażdżenia. Oczywiście istnieje
znacznie więcej pomysłów na kreatywne uśmiercenie drugiej osoby, ale w ramach
przykładu przytoczyłem jedynie najbardziej rozpowszechnione.
Jak wygląda obecna sytuacja w skali światowej? Kara
śmierci została zniesiona całkowicie w 97 krajach, a 8 kolejnych ograniczyło ją
wyłącznie do zbrodni wojennych. 36 krajów wprowadziło politykę jej
niewykonywania (w praktyce nie wykonały żadnego wyroku w ciągu ostatnich 10
lat). Nadal obowiązuje w 57 państwach (najwięcej egzekucji wykonuje się Chinach,
ale warto zaznaczyć, że w uciskającej swobody wolnościowe Rosji nie skazuje się
oskarżonych na śmierć, co ma regularnie miejsce w liberalnych Stanach
Zjednoczonych Ameryki Północnej). Niektóre kraje nie publikują oficjalnych
danych na temat wykonywanych egzekucji (Chiny), podczas gdy inne publikują
nawet skład ostatniego posiłku więźnia (USA). Kościół katolicki jest przeciwny
uśmiercaniu bliźniego, ale dopuszcza stosowanie kary śmierci w określonych
przypadkach (najcięższe przestępstwa, zdrada stanu). Kolejni papieże nawołują
do jej wyeliminowania (poza przypadkami absolutnej konieczności). Wyznawcy
islamu karzą w taki sposób nie tylko osoby, które popełniają zbrodnie
(homoseksualizm, uprawianie magii, zabójstwo, zdradę małżeńską), ale także te
występujące przeciw wierze (odstępstwo od wiary, zmiana wyznania). Pomimo
pacyfistycznego podejścia buddystów oraz hindusów kraje opierające swoje
systemy moralno – prawne na założeniach tych religii nie mają nic przeciw
egzekucjom (nie tylko w czasie działań wojennych). Chociaż judaizm uwzględnia
najwyższy wymiar kary w swoich naukach, to liczne dyskusje doprowadziły do
złagodzenia tradycji (brak oficjalnych danych o jakichkolwiek wyrokach
pozbawienia życia od blisko 2 tys. lat). Czas na przedstawienie argumentów za
bądź przeciw obecności kary śmierci w systemie karnym.
Wielu zwolenników tej kary wspomina o jej odstraszającym
działaniu. Świadomi grożącej im kary przestępcy mają się ponoć dobrze
zastanowić przed popełnieniem zbrodni. Istnieją badania potwierdzające takie
zachowania w półświatku przestępczym, co wpływa na zmniejszenie się ilości
popełnianych przestępstw. Jednocześnie ratuje się wiele osób (będących
potencjalnymi ofiarami morderstw). Niektórzy badacze udowodnili jednak, iż kara
śmierci nie odstrasza ludzi od dopuszczania się czynów zakazanych przez prawo.
Statystyki kryminalne potwierdzają, że wielu kryminalistów nie zastanawia się
nad wymiarem wymierzonej później (naiwnie wierzą w uniknięcie karzącej ręki
sprawiedliwości) kary, pozostając zaślepionym wizją potencjalnego zysku.
Obrońcy praw człowieka sprowadzają taką retorykę jedynie do populistycznych
prób budowania kapitału politycznego.
Uśmiercenie więźnia eliminuje możliwość jego ucieczki.
Jednocześnie zabezpieczamy się przed popełnianiem przez niego wykroczeń w
przyszłości. Podobnie jednak sprawdza się stosowana przecież na całym świecie kara
dożywotniego pozbawienia wolności. Oczywiści bardziej pomysłowi przestępcy mogą
wydostać się z zakładu penitencjarnego, ale jest to wówczas wina nie systemu
sprawiedliwości, a wadliwego funkcjonowania służby więziennej. Coraz częściej
dochodzi do brutalnych zachowań towarzyszy pozostających na wolności – porywają
oni niewinnych cywilów, żądając uwolnienia konkretnych osób. W przypadku
niespełnienia ich oczekiwań najczęściej uśmiercają zakładników. Uśmiercenie
bandyty rozwiązuje ten problem (chociaż czasami ich ofiara czyni z nich
męczenników inspirujących następców). Należy także pamiętać o ewentualnych
działaniach odwetowych naśladowców pozbawionych życia więźniów.
Utrzymanie pojedynczego skazanego w polskim więzieniu
kosztuje 2,5 tys. zł. Na dodatek warunki, jakie zapewnia mu państwo nie należą
do najcięższych (dobrana indywidualnie dieta, dostęp do biblioteki, prace
dorywcze, widzenia itp.). W przypadku morderców rodziny zamordowanych muszą
pośrednio (poprzez płacenie podatków) uczestniczyć w procederze utrzymania
kogoś, kto pozbawił je bliskiej osoby. Czy jest to sprawiedliwe? Kara śmierci
wyklucza problem utrzymania więźnia, jednocześnie zaspokajając naturalną chęć
wymierzenia sprawiedliwości w myśl zasady talionu. Dla wielu śmierć zbrodniarza
jest jedynym satysfakcjonującym rozwiązaniem. Niestety zmusza się prokuratorów,
sędziów do przyjęcia odpowiedzialności za pozbawienie życia innego człowieka
(co może prowadzić do zaburzeń emocjonalnych, psychicznych). Problem można
byłoby bardzo prosto rozwiązać, oferując skazanym pracę ze stałym
wynagrodzeniem. Za zarobione pieniądze mogliby oni opłacać celę (dla leni
przeznaczone byłyby najgorsze loch pozbawione światła, wody) oraz posiłki w
więziennej stołówce (po normalnych cenach, a nie sztucznie zaniżonych).
Dodatkową zachętą byłaby możliwość pozyskania dóbr luksusowych (alkoholu
niskoprocentowego, papierosów, słodyczy) w specjalnych sklepikach (zmniejszyło
by to udział nielegalnego obrotu w rynku). Sądzę, iż to najwłaściwsze
rozwiązanie problemu przestępców.
Osoba skazana na karę dożywocia staje się właściwie
nietykalna w świetle obowiązującego prawa. Ostatecznie nawet zasądzenie
wielokrotnego dożywocia (wyroki przekraczające niekiedy 100 lat) nie rozwiązuje
problemu więźnia, który nadal nie wyraża chęci zmiany swojego postępowania.
Może zamordować strażnika, współwięźnia, a jedyną reperkusją będzie
ograniczenie swobody jego poruszania się (karcer, wstrzymanie spacerów, zakaz
wykonywania prac dodatkowych). Niektórzy ludzie wymagają bardzo restrykcyjnego traktowania,
aby uchronić innych przed ich chorymi zapędami. Zwolennicy humanitarnego
traktowania osadzonych mówią o zbawiennym wpływie wizji ewentualnego
przedterminowego uwolnienia w ramach nagrody za dobre sprawowanie. Ma to ponoć
pomóc w uczłowieczaniu wielokrotnych morderców. Myślę, że jest to tylko złudna
nadzieja dla sceptyków kary śmierci.
Ludzie wykazują niebywałą skłonność do zdradzania ideałów,
którymi kierowali się dotychczas w zamian za stosowną rekompensatę finansową.
Jak można właściwie osądzić zdrajcę swojej ojczyzny? Czy samo przejście na
stronę wroga w celu ratowania własnego życia kwalifikuje się do zasądzenia kary
śmierci? W czasie działań wojennych zdarzają się przecież najróżniejsze
sytuacje. Czasami ludzie starają się jedynie ratować swoich najbliższych od
niechybnej śmierci w cierpieniach, decydując się na kooperację z przeciwnikiem.
Każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie (co w czasie wojny może
być niemożliwe do zrealizowania), aby zminimalizować szansę wydania niesprawiedliwego
wyroku. Przekazywanie informacji istotnych z punktu widzenia strategicznego (co
może skutkować rozbiciem w puch dużych zgrupowań wojskowych) bądź udział w
ludobójstwie własnych rodaków jest potworną zbrodnią zasługującą na ostateczną
karę.
Reasumując, znamy obecnie wiele wad oraz zalet stosowania
kary śmierci. Każdy z nas we własnym sumieniu musi rozstrzygnąć, czy jest ona
potrzebna, sprawiedliwa. Osobiście uważam, że pomimo wielu niedoskonałości
należy zachować ją w prawie karnym dla najbardziej wynaturzonych zbrodniarzy.
Jeżeli ktoś morduje gromadkę dzieci, wcześniej je gwałcąc, a poćwiartowane
fragmenty ich ciał rozwiesza na drzewach przy akompaniamencie koncertu
smyczkowego, to w mojej ocenie jest jednostką wadliwą, którą należy jak
najszybciej wyeliminować ze społeczeństwa. Wierzę w zdolności psychoanalityków,
psychologów oraz psychiatrów, ale reedukacja takich potworów jest niemożliwa.
Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy utrzymywać ich z własnych pieniędzy.
Sami musimy w pocie czoła pracować dla
zapewnienia sobie godziwych warunków bytu. Brak najsurowszej z kar może budzić
w ludziach myśli o celowym popełnieniu zbrodni w celu zdobycia wiktu i
opierunku do końca życia. Jest to smutne, ale niestety prawdziwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz